Jestem też zwolennikiem posiadania jakiejkolwiek kamery, nawet takiej rejestrującej obraz „średniej” jakości. Na szczęście na rynku mamy tak duży wybór, że nie problem znaleźć przystępną cenowo kamerkę, która zapewnia wystarczająca jakość do identyfikacji nie tylko marki pojazdu, ale i jego numerów rejestracyjnych, a to przecież jest najważniejsze.
Jest jednak jedna przeszkoda, która stoi na drodze nie tylko kamerek samochodowych, ale ogólnie wszystkich urządzeń rejestrujących obraz – kiepskie warunki oświetleniowe.
W tym aspekcie Navitel R650NV, którego testowałem przez ostatnie tygodnie, wybija się ponad przeciętność. Ta kamerka radzi sobie świetnie nie tylko w dzień, ale również w nocy.
Kamerka wyposażona jest w sensor Sony Stravis IMX307, który pozwala na nagrywanie w jakości Full HD przy 30 klatkach na sekundę. Dopisek NV w nazwie produktu bezpośrednio odnosi się do zdolności kamerki do sprawnego działania w nocy.
Co w zestawie?
Zestaw, z jakim sprzedawana jest kamerka to w zasadzie standard – znajdziemy w pudełku samo urządzenie, uchwyt mocowany do szyby, kabel mini-USB oraz ładowarkę. Zastosowany w kamerce pradawny już port mini-USB to w sumie niewielki minus, ale cóż, trzeba z tym jakoś żyć. Uchwyt jest mocowany na dwustronną taśmę, co utrudnia korektę pozycji.
Gdy raz umocujemy karmę do szyby, to w zasadzie już będzie musiała tam zostać. Dodam, że producent dorzucił drugi wymienny panel mocujący. Ma to też w sumie swoje zalety, bo kamera, w przeciwieństwie do tradycyjnych przyssawek, nie spadnie, choćby nie wiem co. Taki uchwyt wygląda też bardziej minimalistycznie.
Sam wygląd kamery jest po prostu okej – nie jest za duża, a cały jej front to w zasadzie obiektyw. Strona zwrócona do wnętrza pojazdu to natomiast praktycznie tylko wyświetlacz. Po do bólu uproszczonym interfejsie kamerki poruszamy się za pomocą klawiszy umieszczonych na lewej krawędzi kamery.
Z prawej strony znajdziemy przycisk Reset oraz port mini-USB. Kamerka jest jednak zasilana bezpośrednio z uchwytu, który podłączamy do ładowarki.
Jakość nagrań
No dobrze, ale kamera nie ma wyglądać, ale przede wszystkim rejestrować obraz. Sprawdziłem ją w kilku scenariuszach, w tym również oczywiście w nocy. Tłumaczyć tutaj nie muszę za dużo. Sami zobaczcie, jak to się prezentuje:
Uważam, że producent rzeczywiście nie kłamał i faktycznie kamera radzi sobie nocą o wiele lepiej niż inne kamery, które miałem okazję testować. Nie są to przy tym żadne sprzętowe czary mary, tylko rozsądnie przeprowadzona obróbka obrazu. Fakt, odczytanie tablic nadal może stanowić pewne wyzwanie, bo z reguły są mocno oświetlone światłem naszych reflektorów. Tak czy inaczej w mojej ocenie Navitel zdał test nocny na taką czwórkę z plusem.
W dzień natomiast Navitel radził sobie naprawdę dobrze. Odczytanie tablic nie stanowi większego problemu, a obraz jest ostry i czytelny. Wracam jednak do początku tej recenzji – nie jest to najbardziej istotne, bo nagrania te nie mają cieszyć oka, ale zapewnić jasny odczyt zarejestrowanej sytuacji. W tym kontekście wszystko gra.
Znalazłem w tej kamerce w sumie jeden, ale za to szczególnie irytujący detal – urządzenie nie działa w trybie pamięci masowej. By zgrać nagrania, musimy wyjąć kartę i skorzystać z adaptera (którego do zestawu nie dołączono). Jest to o tyle zaskakujące, że producent dorzucił do zestawu kabel mini-USB – USB, który, logicznie rzecz biorąc, powinien służyć do transferu danych. O dziwo tak nie jest.
Podsumowując – jeśli często poruszacie się samochodem w nocy, to ta kamerka spełni swoje zadanie w stu procentach. Doskonale radzi sobie również w dzień! Jest też całkiem przystępna cenowo, bo kosztuje około 300 zł w zależności od sklepu, który wybierzemy.