Ozone TriFX | Specyfikacja |
---|---|
Typ słuchawek | Dokanałowe |
Impedancja | 16 Ohm |
Pasmo przenoszenia | 10 – 20.000 Hz |
Moc | 95dB |
Długość kabla | 1.2 m |
Złącze | 3,5 mm |
Mikrofon | Na przewodzie |
Membrany | 9 mm |
Wygląd i pierwsze wrażenia
Już na samym początku dobre wrażenie wywołuje pudełko oraz jego zawartość. W zestawie znajdziemy bowiem nie tylko słuchawki, ale także dwa zapasowe zestawy gumek o różnej wielkości, dwa dodatkowe moduły zmieniające dźwięk (o czym za chwilę) oraz niewielki, zasuwany na zamek pokrowiec do przenoszenia słuchawek.
Trzeba przyznać, że taki zestaw robi wrażenie, szczególnie jeżeli weźmiemy pod uwagę jego cenę. Za Ozone TriFX należy bowiem zapłacić około 130 złotych (zobacz oferty w sklepach internetowych).
{reklama-artykul} Same słuchawki również zdają egzamin przy pierwszym kontakcie. Zostały wykonane głównie z metalu, choć naturalnie znajdziemy tu również plastikowe elementy. Całość sprawia wrażenie solidnej konstrukcji, która przetrwa wiele intensywnych rozgrywek.
Na plus należy zaliczyć kabel. Został on odpowiednio spłaszczony, dzięki czemu nie plącze się tak, jak tradycyjne rozwiązania. Na jednym z przewodów, niedaleko słuchawki, przytroczony został niewielki mikrofon, który umożliwi komunikację w grach.
Niestety przewód nie jest zbyt długi. O ile w przypadku korzystania z notebooka nie ma to wielkiego znaczenia, tak osoby posiadające desktop mogą mieć problemy. Ci ostatni najpewniej nie zdecydują się jednak na gamingowe słuchawki dokanałowe, wybierając coś masywniejszego.
Ciekawym, niespotykanym dotąd rozwiązaniem są odkręcane końcówki. W zestawie znajdziemy trzy komplety o różnych kolorach. Według opisu producenta czerwone mają sprawiać, że podbity zostanie bas. Czarne stawiają na górne pasma, natomiast szare są balansem pomiędzy dźwiękami z gry, a wokalem.
Wymiana modułów następuje dość szybko – wystarczy odkręcić jeden i zakręcić drugi. Należy to jednak robić przed rozgrywką. W trakcie intensywnej zabawy nie starczy nam na to czasu.
Uzupełnieniem konstrukcji są wymienialne zestawy gumek, które lądują bezpośrednio w uchu. Niestety tutaj następuje pierwszy zgrzyt TriFX. Niezależnie od wybranego rozmiaru, słuchawki bardzo słabo trzymały się ucha i potrafiły często z niego wypadać. Ma to jeszcze jeden mankament. Bez odpowiedniego docisku niskie tony były praktycznie niezauważalne, a dźwięk sprawiał wrażenie płaskiego.
Aby sprawdzić, czy winą należy obarczyć konstrukcję słuchawek, czy też kształt mojego ucha, TriFX przetestowałem na dwóch innych osobach. Problemy były te same – słuchawki wypadały z uszu, a jeżeli tego nie robiły, traciły cały bas. Dopiero po dociśnięciu można było delektować się niskimi tonami.
Sytuację poprawiła nieco wymiana fabrycznych gumek na te, których używam na co dzień w połączeniu z innymi słuchawkami. TriFX nieco lepiej leżały w uchu i przede wszystkim nie uciekały niskie tony. Mniemam jednak, że najlepiej sprawdzą się tu nakładki piankowe, które wypełniają całe ucho i skutecznie tłumią dźwięki otoczenia. Ale takich w zestawie niestety nie było.
Jakość dźwięku
Po uporaniu się z nakładkami i problemem wypadających słuchawek, można w końcu ocenić jakość dźwięku, jaki reprezentuje sobą Ozone TriFX. W ogólnym rozrachunku nie jest źle i słuchawki mogą posłużyć zarówno do słuchania muzyki, jak i grania.
Nieźle sprawują się wysokie i średnie tony, do których nie mam większych zastrzeżeń. Niestety nieco słabiej wypadają basy, przez co dźwięk nabiera nieco płaskiej barwy.
{reklama-artykul} Nie byłoby to problemem, gdyby nie fakt, iż jest to zestaw gamingowy. Z definicji powinien się on charakteryzować soczystym basem, który uwydatni wybuchy i odgłos wystrzału broni. Słuchawki przetestowałem głównie na strzelankach, w tym na ogrywanym właśnie Wolfenstein: The New Order. Wybuchy granatów czy też wystrzały z karabinu brzmią przeciętnie. Brakuje im mocy i soczystości, przez co zabawa jest mniej satysfakcjonująca.
Znacznie lepiej wypada typowe słuchanie muzyki. Tutaj brak mocnego basu nie przeszkadza aż tak bardzo, a wyważony środek i góra dobrze współgrają z niskimi tonami.
Chwilę należy się również zatrzymać na wykręcanych modułach, zmieniających barwę dźwięku. Z uporem maniaka wykręcałem i wkręcałem poszczególne equalizery, by wychwycić różnice w odsłuchu. Niestety te są na tyle małe, że zabawa z przekręcaniem nie ma najmniejszego sensu. Czerwone wcale nie powodują, że bas będzie nagle mocniejszy – brzmią podobnie jak szare. Jedynie w przypadku czarnych modułów wyczułem lekko mocniejszą górę, dzięki czemu w grach nieco bardziej słyszalne były kroki przeciwników.
Element ten należy zatem traktować jako dodatek, niż jako funkcję, która ma wymierny wpływ na jakość odtwarzanych dźwięków.
Podsumowanie
Czy zatem Ozone TriFX to słuchawki godne polecenia? Najbardziej przypadną do gustu osobom pogrywającym na notebookach. Niewielka waga sprawia, że można je zabrać ze sobą dosłownie wszędzie, a także pograć na smartfonie.
Jakość dźwięku jest zadowalająca, choć wypadałoby, by słuchawki oferowały nieco mocniejszy bas. Rozgrywka, szczególnie w strzelankach, wydaje się przez to mało emocjonująca.
Na plus przemawia przede wszystkim cena. Około 130 złotych (zobacz oferty w sklepach internetowych) za przenośny zestaw gamingowy, z bogatym zestawem dodatków, nie jest wygórowaną sumą. Jeżeli zatem poszukujemy dodatkowych słuchawek, z których chcemy korzystać głównie na wyjazdach, TriFX może się okazać interesującym wyborem. W przeciwnym wypadku warto skłonić się ku tradycyjnym słuchawkom nausznym.
Zobacz aktualne ceny w polskich sklepach:
Zalety | Wady |
---|---|
Przyzwoity dźwięk | Przeciętny bas |
Płaski kabel | Mogą wypadać z uszu |
Zintegrowany mikrofon | Niewielka różnica pomiędzy equalizerami |
Niewygórowana cena |