Panasonic RB-M500B – specyfikacja
- Typ: nauszne
- Bluetooth 5.0
- Przetwornik: 40 mm
- Typ magnesu: Neodymowy
- Impedancja: 27 Ω
- Czułość (dB/mW) (zasilanie wyłączone, z kablem): 100 dB/mW
- Pasmo przenoszenia 20 Hz – 20 000 Hz
- Obsługiwane profile A2DP, AVRCP, HSP, HFP
- Funkcja podbicia basu: Bass Reactor
- Czas odtwarzania na baterii: 30 godziny
- Czas ładowania: około 4 godziny
- Waga: 316 g
- Kabel Mini Jack 3,5 mm
- Cena: od 330 zł
Co w pudełku?
Kupując Panasonic RB-M500B, w zestawie otrzymujemy kabel USB-C, mini Jack 3,5 mm oraz bloczki z instrukcją. Czy czegoś zabrakło? Na pewno szkoda, że producent nie zdecydował się dorzucić materiałowego etui, które zawsze pomaga w bezpiecznym przewożeniu sprzętu.
Wzornictwo i ergonomia
Model Panasonic RB-M500B należy do typowych słuchawek nausznych, który wyposażono w średniej wielkości kopuły. Grube nausznice wypełnione gąbką z tzw. pamięcią zostały obszyte sztuczną skórą. Efekt? Prezentują się solidnie i – co najważniejsze – są bardzo wygodne. Producent w tej kwestii chwali się, że jest to zasługa technologii Side Pressure Dispersion, która równomiernie rozkłada nacisk boczny.
Sprężysty pałąk posiada szeroką regulację, dlatego każdy bez problemu powinien znaleźć idealne ustawienie. Kończąc wątek wygodny, należy zauważyć, że kopuły nie są zamontowane na sztywno, dzięki czemu dobrze przylegają do głowy. Warto także zwrócić uwagę na fakt, że możemy je obrócić o 90 stopni, co zwykle przydaje się w trakcie transportu. Co więcej, Panasonic RB-M500B nie należą do najlżejszych słuchawek, bo ich waga wynosi ok. 316 g.
Na rynku dostępne są dwie wersje kolorystyczne: mowa o czarnej oraz piaskowym beżu. Do redakcji trafiła akurat ta pierwsza i przyznać trzeba lekko matowe tworzywo, z którego wykonano obudowę, wygląda bardzo atrakcyjnie i nie zbiera odcisków palców. Na zewnętrznej części kopuł umieszczono także kratki wlotu. Ciężko jednak stwierdzić, czy mają one jakieś praktyczne zastosowanie (np. do regulacji ciśnienia wewnątrz kanału), czy jest to jedynie element wzorniczy. Niemniej, jakość wykonania stoi na wysokim poziomie i nie można się do niczego przyczepić.
Omawiając ergonomię, nie można pominąć przycisków funkcyjnych, które umieszczono na obudowie prawego kanału. Zaczynać od góry, zestaw składa się z klawiszy: zasilania, regulacji głośności (które po przytrzymaniu pełnią funkcję zmiany utwór) oraz plus i minus do ustawiania 3-stopniowej intensywności basu. Pośrodku umieszczano też wejście USB-C oraz diodę, z kolei po przeciwnej stronie na lewym kanale mamy wejście mini Jack 3,5 mm.
Komunikacja, kodeki i funkcje
Komunikacja jest silną stroną słuchawek od Panasonic. Producent w tej kwestii zdecydował się na moduł Bluetooth 5.0, dzięki czemu otrzymujemy ok. 10-metrowy zasięg. W trakcie testów nie zauważyłem także żadnych opóźnień kanałów względem siebie. Jeśli zaś chodzi o kodeki, to niestety mamy tutaj tylko do czynienia ze standardowym SBC. Ukłonem w stronę użytkowników sprzętu z logo z nadgryzionym jabłkiem jest jednak obecność AAC, dzięki czemu mogą oni cieszyć się dźwiękiem praktycznie pozbawionym kompresji.
Przyznać trzeba, że jak na model Bluetooth dostajemy tutaj bardzo minimalny zestaw dodatkowych funkcji. Nie znajdziemy tutaj aktywnej redukcji hałasu (ANC), nie ma też czujników, które przy wykryciu zdjęcia z głowy słuchawek zatrzymują odtwarzanie. Tak naprawdę jedynym, czym może się pochwalić Panasonic RB-M500B, jest możliwość odbierania połączeń.
Bateria i ładowanie
Producent nie podaje pojemności ogniwa. Zgodnie z deklaracjami powinno ono jednak zapewniać do 30 godzin (z kodekiem SBC oraz wyłączoną funkcją Bass Reactor). Oczywiście przy podbiciu basu ten wynik dość wyraźnie spada – w trakcie testów maksymalnie udawało mi się osiągnąć ok. 25 godzin. A jak wygląda kwestia ładowania? 15 minut pozwala uzyskać do 2 godzin odtwarzania, jednak uzupełnianie baterii od 0 do 100 proc. trwa aż 4 godziny. Warto jednocześnie przypomnieć, że w zestawie mamy kabel mini Jack 3,5 mm, który na pewno przyda się po rozładowaniu baterii.
Jakość dźwięku
Najbardziej eksponowany elementem słuchawek oczywiście jest ich charakterystyka basowa. Warto więc w pierwszej kolejności przyjrzeć się systemom, które mają zapewnić tak mocne podbicie niskich tonów. Producent chwali się, że jest to zasługa XBS DEEP (Extra Bass System Deep), na który składa się m.in. Bass Reactor. Na karcie produktu możemy przeczytać, że funkcja ta wzmacnia niskie częstotliwości przy użyciu wibracji, generując bas, który sprawia, że poczujemy się jak na koncercie.
Według firmy Panasonic nie mniejsze znaczenie mają także 40 mm przetworniki, które zapewniają pasmo przenoszenia 20 Hz – 20 000 Hz. Producent podkreśla, że przymocowano do nich elastyczną membranę z nanowłókien, która sprawia, że może się dynamicznie i płynnie poruszać nawet przy dużej ilości sygnałów, co ma gwarantować precyzyjną kontrolę drgań powietrza. To tak w teorii. A co tak naprawdę pod względem brzmienia mają do zaoferowania słuchawki od Panasonic?
Przyznać muszę, że rzeczywiście producent nie oszukuje, określając model Panasonic RB-M500B mianem MIGHTY BASS, bo doświadczenie niskich częstotliwości w tym przypadku jest wręcz fizycznym przeżyciem. Tak jak wspomniałem na samym początku, do dyspozycji mamy 3-stopniową regulację basu. W trybie przezroczystym, czyli bez włączonej funkcji Bass Reactor, słuchawki grają dość płasko, ale za to bezboleśnie. Lekko podkreślone niskie częstotliwości nie przykrywają średnicy. Z kolei wysokie tony są jakby rozmyte, co jest związane z dość słabą separacją.
Sytuacja zmienia się diametralnie po włączeniu wcześniej wymienionej funkcji Bass Reactor. Nie dość że zaczynamy wtedy mocniej słyszeć dominujący bas, to czujemy przy tym mocne drgania. Co ciekawe, średnica oraz tony wysokie praktycznie pozostają bez zmian, czyli nadal są dość dobrze słyszalne.
Dla spragnionych maksymalnych wrażeń przygotowano także trzeci stopień, którym szybko możemy wywołać ból głowy. Niskie częstotliwości są wręcz wystrzeliwane prosto w naszą czaszkę, sprawiając, że przy ustawieniu maksymalnej głośności kopuły zaczynają rezonować niczym wnętrze wiekowego, acz zadziornego BMW E36.
Przez cały czas trwania testów próbowałem sobie odpowiedzieć na pytanie, kto może być ewentualnie zainteresowany tak ekstremalnym zestrojeniem. Na pewno do tego grona nie można zaliczać miłośników muzyki instrumentalnej. Bez względu czy mówimy o jazzie, rocku, o muzyce klasycznej nie wspominając – taka charakterystyka sprawia więcej bólu niż przyjemności.
Po dłuższym namyśle doszedłem jednak do wniosku, że wyjątkiem są tutaj tzw. bangery z podkładem elektronicznym. Najlepszym przykładem takiego utworu jest Rustie – Attak z udziałem Dannego Browna. Kto lubi takie klimaty i szuka dodatkowych wrażeń, na pewno nie będzie zawiedziony!
Podsumowanie
Ze względu na swoje ekstremalne usposobienie na pewno nie jest to sprzęt dla wszystkich. Jestem jednak przekonany że sporo jest osób poszukujących dodatkowych wrażeń, które będą wręcz zachwycone generowaną ścianą niskich częstotliwości. Naprawdę, odsłuch w tym przypadku jest wręcz fizycznym doświadczeniem!
Jakieś drobne (poza muzyczne) potknięcia? Szkoda, że producent nie zdecydował się na ANC ani na czujniki ruchu. W zestawie nie ma też etui, przez co transport może być nieco utrudniony. Prawdopodobnie nie są to jednak aż tak znaczące wady, żeby zniechęcić fanów potężnego basu do zakupu. Tym bardziej, że cena nie jest mocno przesadzona, bo słuchawki dostępne są od 329 zł.
Zalety:
+ Potężny bas
+ Wyraźna średnica
+ Dobre wykonanie
+ Wysoki poziom wygody
Wady:
– Brak ANC
– Brak etui
– Brak czujników ruchu