HTC Vive Flow robi ogromne wrażenie swoją lekkością i małymi rozmiarami, a to samowystarczalny VR
Tajwańczycy z HTC podjęli się takiego wyzwania. Według ich badań, użytkownicy zestawów VR mogą długotrwale nosić na głowie bez znacznego zmniejszenia komfortu sprzęt o wadze do 200 gramów. HTC Vive Flow są nawet odrobinę lżejsze, bo ważą 189 gramów (duże gogle VR mogą mieć nawet np. 850 gramów, 600 gramów czy okolice 1 kilograma). Do tego same gabaryty headsetu są niewielkie. Zdaje mi się, że chociażby gogle narciarsko-snowboardowe są masywniejsze. W zasadzie HTC Vive Flow nie są tak przesadnie dużo większe od okularów korekcyjnych. Oczywiście ich grubość jest znacznie większa, ale to naprawdę malutkie urządzenie, jeśli porównamy je do komputerowych HTC Vive, Oculus Rifta, Valve Index, PlayStation VR czy innych gogli PC lub autonomicznych. Prawdopodobnie to najmniejszy i najlżejszy zestaw VR na rynku, jaki znam.
Inżynierowie HTC zdołali zmieścić w tak małej i lekkiej bryle HTC Vive Flow nie tylko optykę z ekranem, czujniki i słuchawki, ale nawet jednostkę obliczeniową (to autonomiczne gogle, które nie potrzebują PC czy smartfonu), WiFi 5 GHz, Bluetooth i niewielki akumulator. Przez to trzeba było iść na kompromisy i realne źródło zasilania podłączamy poprzez USB-C (adapter sieciowy od smartfonu lub powerbank, a nawet niektóre smartfony z ładowaniem zwrotnym USB).
Wbudowany akumulator wystarczy ledwie na kilkanaście sekund, aby móc przełączyć przewód do innego źródła prądu bez wyłączania okularów VR. Sam dostarczony w zestawie kabel 1,2 metra z dwoma końcówkami USB-C, dodaje 50 gramów do finalnej wagi. Jednak jeśli np. trzymamy w kieszeni powerbank, to część ciężaru kabla rozkłada się poza głową.
Dodatkowo potrzebujemy specjalnego kontrolera 3DoF lub jego zastępstwa. Prościej i taniej jest nabyć HTC VIve Flow w edycji bez kontrolera, więc w zasadzie telefon jest wtedy niezbędny, ale tylko jako urządzenie wskazujące dzięki wbudowanym czujnikom ruchu i dotykowemu ekranowi zamiast przycisków. Smartfon nie odpowiada za żadne obliczenia. Niestety zgodne są tylko modele z Androidem, więc gogli nie użyją posiadacze iPhonów.
Podstawowa edycja HTC Vive Flow nie zawiera pada 3DoF, aby wszystko zajmowało jeszcze mniej miejsca i było lżejsze (w końcu smartfon i tak zawsze mamy pod ręką), ale według mnie to już przesada. Pilot 3DoF (to w zasadzie ruchowy kontroler, ale mniej zaawansowany i niewielki, stąd będę używać kilku określeń zamiennie) jest mały i lekki, jego zabieranie ze sobą nie przysporzyłoby problemów. Tak czy inaczej, to że HTC zmieściło wszystko co niezbędne w tak małym sprzęcie, robi wielkie wrażenie.
Waga poniżej 200 g gwarancją komfortu, nawet przy długich sesjach z HTC Vive Flow
Jak sprawuje się ergonomia HTC Vive Flow? Bardzo dobrze. Urządzenie jest w końcu małe i lekkie. Bez trudu włożymy je do torebki, plecaka, a nawet większej kieszeni i zabierzemy wszędzie ze sobą. Oczywiście nie możemy zapomnieć o jakimś powerbanku z kablem i opcjonalnym pilocie 3DoF lub smartfonie w jego roli. W zasadzie był to jeden z celów HTC. Zaprezentować zestaw VR, który umiliłby nam podróż jako pasażera w jakimś środku komunikacji (samochód, pociąg, samolot) lub był towarzyszem nawet podczas zasypiania czy relaksu. Dodatkowa tekstylna część zasłaniająca wpadające światło całkiem dobrze się sprawdza. Nie zwracamy uwagi na otaczający świat, choć nie jest aż perfekcyjnie, szczególnie jeśli mocno, w zasadzie już niezbyt naturalnie, ruszymy oczami na boki.
Pewnym minusem jest zaciskanie się nauszników bliżej tylnej części głowy. Zdaje się, że HTC użyło słuchawek działających na zasadzie przewodnictwa kostnego, a taki zestaw audio musi dobrze przylegać do czaszki. Mi nie sprawiało to problemu, ale niektóre osoby, którym pokazywałem gogle, wspominały o za dużym ucisku. Zawsze możemy skorzystać też ze słuchawek Bluetooth po sparowaniu ich z HTC Vive Flow. Gogle mają wbudowany mikrofon, który przydaje się chociażby podczas korzystania z aplikacji wirtualnych spotkań.
A co z ludźmi z wadą wzroku? W opisywanym headsecie nie zmieszczą się okulary, ale mamy możliwość ustawienia niezależnej korekcji dla obu soczewek (wystarczy je przekręcić, jest też naniesiona skala z wartościami liczbowymi). Ciekawym dodatkiem jest mały wiatraczek lekko dmuchający na naszą twarz w środku headsetu. Dzięki niemu mniej się pocimy, a szkła nie mają takiej tendencji do zaparowywania. Poza tym dostajemy niewielki woreczek w roli podróżnego etui (niestety mój egzemplarz miał zagubiony ten element zestawu), a porządne sztywne w cylindrycznej formie można samemu dokupić.
Pełne śledzenie tak małych gogli w przestrzeni imponuje, ale lepiej dokupcie kontroler 3DoF
Headset HTC Vive Flow jest naprawdę mały, ale zestaw czujników pozwala nie tylko na ruchy głowy wokół własnej osi jak w goglach do smartfonów (w których wkładamy telefon pełniący rolę komputera, ekranu i czujników w niewielkie obudowy z optyką VR), tylko nawet na swobodne chodzenie, kucanie, wychylanie się itd. Możemy ustawić obszar rozgrywki na 2 x 2 metry, 3 x 3 metry lub 4 x 4 metry. Jest też tryb pasażera, w którym nie powinniśmy wstawać i ruszać się poza wychyleniami czy ruchami głowy. Kolejny raz inżynierowie HTC imponują wdrożeniem pełnego śledzenia w przestrzeni (a nie tylko żyroskopami) w tak małym sprzęcie. Należy tylko pamiętać, że w okolicy nie może być zbyt ciemno, bo czujniki mogą się gubić lub wręcz otrzymamy komunikat o niemożliwości pracy.
Niestety minusem jest domyślne sterowanie smartfonem. Obracanie telefonu powoduje ruch wirtualnego kontrolera w widoku VR, ale to tylko uproszczone odwzorowanie za pomocą żyroskopów (mniej więcej tak, jakbyśmy zataczali koła ręką zginaną w łokciu). Wirtualny smartfon-pilot nie znajduje się idealnie w tym samym miejscu, co nasza trzymająca go dłoń, choć możemy ustawić tryb użytkowania lewą lub prawą ręką, a także obiema (wyśrodkowanie pozycji), co częściowo poprawia sytuację.
Poza tym jego dotykowy ekran różnie reaguje w zależności od danej funkcji. Mamy 4 wirtualne przyciski na podzielonej matrycy (menu aplikacji blisko dolnej krawędzi, menu home blisko górnej i dwa różne przyciski akcji na prawie całej wysokości po lewej i prawej), a dodatkowo przewijanie góra-dół i lewo-prawo jak kółkiem myszki. Trzeba klikać na wyczucie. Z końca wirtualnego kontrolera wychodzi wiązka światła działająca jak laserowy wskaźnik, często tak mailujemy opcjami czy obiektami. Szybko to opanujemy, ale nie jest idealnie z racji klikania w ekran czy dużego uproszczenia ruchu (choć to drugie można wybaczyć, HTC Vive Flow nie ma być zamiennikiem dla dużego VR).
Załączony fizyczny pilot 3DoF by naprawiłby problem wygody sterowania (ale nie immersji, też operuje na uproszczonych ruchach). Jednak zaopatrzony w niego zestaw jest zauważalnie droższy, a sam pilot nie jest aż tak powszechnie dostępny w sklepach (tylko na europejskiej stronie HTC), jego cena też nie jest przesadnie niska. Szkoda, że egzemplarz który otrzymałem na testy nie zawierał kontrolera 3DoF. Tym bardziej, że mój telefon jest naprawdę duży (6,8 cala), wiec w takich zastosowaniach jeszcze bardziej nieporęczny. Dodatkowo na górnej krawędzi mamy przyciski regulacji głośności i włącznik (mają też kilka innych funkcji, jak wybranie podpiętego telefonu czy resetowanie).
Wrażenia VR i możliwości są dobre, świetnie wypada klonowanie smartfonu i VOD na ogromnym ekranie
Opisując wrażenia wizualne, trzeba zacząć od specyfikacji i możliwości obliczeniowych sprzętu. Gogle HTC Vive Flow są autonomicznym sprzętem mającym 4 GB RAM i 64 GB wbudowanej przestrzeni na dane. Ich sercem jest procesor z rodziny ARM zaprojektowany przez firmę Qualcomm. Biorąc pod uwagę dostępne w sieci informacje nie jestem pewien, który to dokładnie układ, ale zapewne Qualcomm Snapdragon XR1 (ewentualnie XR2). Programy instalujemy bezpośrednio na okularach w z ich wbudowanej aplikacji sklepu. Oczywiście pobierają się bezpośrednio przez WiFi (połączenie jest też niezbędne do stremowania ekranu telefonu lub pracy sieciowych programów np. do spotkań czy odtwarzaczy treści z Internetu). Co ważne HTC Vive Flow obsługuje tylko WiFi 5 GHz. Jest też Bluetooth do parowania z telefonem-kontrolerem czy słuchawkami.
Biorąc pod uwagę specyfikację, aplikacje i gry mogą wyglądać ładnie, ale oczywiście wbudowany CPU ARM i jego GPU nie umywają się do możliwości PC z wpiętymi dużymi goglami. Jeśli nawet Valve chciałby przeportować (i dostosować sterowanie) na ten system Half-Life: Alyx, to nie da rady. Mimo wszystko jest w porządku. Złożoność gier i aplikacji zależy od mocy obliczeniowej i pewnych ograniczeń pojedynczego kontrolera 3DoF (oraz naturalnie samych deweloperów gier oraz aplikacji).
Możemy liczyć na proste i średniozaawansowane gry czy interaktywne doświadczenia i zabawy (mi przypodobało się chociażby przestrzenne rysowanie w VR, sferyczne puzzle, spacery po kilku lokacjach z całego świata na łonie natury w uproszczonej voxelowej grafice). W części przydałoby się lepsze sterowanie, ale to nie wina HTC Vive Flow samego w sobie, a przyjętej metody sterowania 3DoF. Są też liczne aplikacje do odtwarzania treści wideo (także sferycznego) lub relaksacji. Świetnie wypadają programy do wirtualnych spotkań i wspólnych konferencji.
Za pomocą wbudowanej VRowej przeglądarki internetowej, przejrzymy treści z sieci w całkiem wygodny sposób. Co ważne odpalone za jej pomocą wideo sferyczne czy trójwymiarowe z YouTube, automatycznie pojawi się w takiej formie po wciśnięciu widoku pełnoekranowego. Gogle HTC Vive Flow zdają się być wręcz stworzone do wideo. Aplikacji i gier jest nawet sporo, ale znacznie mniej niż na większe headsety VR. Poza tym z racji sterowania i po części też mocy obliczeniowej, muszą być uproszczone. Jeśli wykupimy subskrypcję Viveport Infinity, to dostajemy dostęp do sporej części biblioteki aplikacji, gier i wideo Viveport. Miesięczny abonament wynosi 69 złotych, a roczny po podzieleniu na 12 miesięcy 48 złotych. Oczywiście mają inne zgodne z nim gogle VR, także na nich skorzystamy z Viveport na tym samym koncie użytkownika przy jednym abonamencie.
HTC mocno promuje tryb klonowania ekranu smartfonu na duży wirtualny ekran pod kątem VOD. To trochę taki wirtualny Miracast ze sterowaniem telefonem w VR. W zasadzie możemy korzystać z całej zawartości oprogramowania telefonu, ale HTC przygotowało go do specyficznego zastosowania. Dzięki implementacji różnych zabezpieczeń niezbędnych do obsługi treści z serwisów VOD, możemy włączyć dowolny film z Netflixa, Disney+, HBO Max, Amazon Prime Video, YouTube, Canal+ Online i innych VOD na wirtualnym dużym ekranie.
Ustawiamy jego wielkość, zakrzywienie (zagięty lub prosty), orientację (pion lub poziom) i umiejscowienie w przestrzeni (nawet na suficie). Pomyślcie o podróży z filmem w wirtualnym Netflixowym kinie na wielkim ekranie zamiast patrzenia się przez okno pociągu czy czytania książek, słuchania muzyki. Funkcja sprawdza się też dobrze, kiedy wieczorem chcemy zobaczyć coś na TV, ale zamiast niego można wybrać wirtualne kino.
Dobra jakość obrazu z rozdzielczością lepszą nawet od Oculus Rift S, ale do czołówki sporo brakuje
Obraz jest całkiem przyjemny. Zdecydowanie nie aż ultra szczegółowy, ale nawet przy 1600 x 1600 px dla każdego oka (czyli 3,2k łącznie według HTC, choć dla mojej metodologii to wartość bliższa 2,5k) i 75Hz, ma się naprawdę dobre wrażenia, lepsze bądź porównywalne do dużych headsetów sprzed kilku lat (Oculus Rift S ma tylko około 1,8k, choć 80Hz). Zastosowano matryce LCD, a optyka gwarantuje pole widzenia wynoszące 100 stopni. Daleko im np. do jakiś czas temu recenzowanych HTC Vive Pro 2 (5,8K 120Hz), czy nawet także testowanych HP Reverb G2 (4,5k 90Hz), ale to zdecydowanie mniejszy i tańszy sprzęt od Vive Pro 2. Ponownie obraz robi wrażenie patrząc przez pryzmat wyjątkowo małych gabarytów HTC Vive Flow. Niestety nie byłem do końca zadowolony z dźwięku przy treściach mocno nastawionych na audio, ale słuchawki Bluetooth załatwią sprawę.
Może brakuje tylko nieco większego pola widzenia (typowe duże gogle VR mają szersze pole, choć bez przesady, nie powiedziałbym, że czujemy się jak na końcu tunelu) lub delikatnie podwyższonego odświeżania, choć i tak jest dobrze. W zasadzie właśnie tak widzę przyszłość VR. Świetnie by było, gdyby sprzęt tak lekki i mały miałby za jakiś czas możliwości dostępne w tej chwili wyłącznie dla flagowych podłączonych do komputera gogli typu HTC Vive Pro 2 czy wyższe wersje Pimax. I to już niezależnie od tego czy byłyby to gogle autonomiczne (wtedy jeszcze musiałaby mocno pójść do przodu moc obliczeniowa układów ARM) czy podłączane do PC. A do tego możliwość obsługi gołymi rękami dzięki rozpoznawaniu dłoni i palców przez wbudowane kamerki.
Świetny kompan podróży lub do wirtualnego kina i relaksu, w tak kompaktowej formie widzę przyszłość VR
Autonomiczne gogle wirtualnej rzeczywistości HTC Vive Flow są wyjątkowo imponującym sprzętem. I to mimo swoich niedociągnięć. Nie mają ani flagowego obrazu (są modele z o wiele lepszą rozdzielczością, szerszym polem widzenia i bardziej dopracowaną grafiką) ani pełnego doświadczenia VR pod kątem kontrolerów (dwa duże pady VR z naturalnym śledzeniem co do milimetra są lepsze od uproszczonego jednego 3DoF), jednak jest w dobrze (obraz ma lepszą rozdzielczość niż nawet Oculus Rift S), a upchnięcie wszystkiego w malutki sprzęt, który możemy zabrać ze sobą w każde miejsce nawet w dużej kieszeni, to niebywałe osiągnięcie.
Tak jak pisałem nieco wcześniej, chciałbym aby za kilka lat w taki sposób wyglądały zaawansowane gogle stacjonarne czy autonomiczne. HTC Vive Flow jest pierwszym krokiem ku takiej przyszłości miniaturyzacji VR. Byłoby wspaniale mieć jakiś przyszły odpowiednik HTC Vive Pro 2 o wielkości i wadze HTC Vive Flow.
Szkoda, że nie ma opcji podłączenia ich do PC, aby stały się stacjonarnymi goglami VR. W końcu mają wtyk USB-C (mogą być wykrywane jako pamięć masowa, dzięki temu np. wrzucimy na nie własne filmy do obejrzenia w VR czy ściągniemy nagrania i screeny z gogli), ale i tak trzeba by wtedy było dokupić osobne zaawansowane kontrolery VR i programowo dodać ich obsługę. Od biedy można podłączyć je przez system Riftcat, ale obsługa w nim HTC Vive Flow nie jest idealna.
Jeśli liczycie na dynamiczne zaawansowane gry VR czy topowy obraz, to HTC Vive Flow nie jest sprzętem dla was. Jednak jako podręczne wirtualne kino czy forma relaksu w każdym miejscu, nawet będąc pasażerem w podróży, sprawdzają się świetnie. Prostszych gier i aplikacji też używa się całkiem przyjemnie. Są małe, lekkie i wygodne, zmieszczą się także do dużej kieszeni. Ich koszt nie jest też tak bardzo wysoki jak na VR od HTC.
Oczywiście są porównywalne cenowo czy nawet tańsze duże zestawy VR, ale i tak nie jest źle biorąc poprawkę na typowy poziom kosztów dla VR od HTC i unikalność tego rozwiązania. Sugerowana cena producenta na podstawową wersję wynosi 2699 złotych (znalazłem nawet jakieś outletowe oferty około 2200 złotych). Obecnie u części sprzedawców trwa promocja z obniżką o 230 złotych. Twarde cylindryczne etui (niestety jest dość duże) kupicie już za około 265 złotych. Pilot 3DoF na oficjalnej stronie HTC kosztuje 339 złotych, a nieliczne niezależne oferty ze sklepów zaczynają się powyżej 400 złotych. Za to zestaw od razu z kontrolerem dostępny jest tylko na stronach HTC za 3038 złotych.
Mocne strony:
+ Najmniejsze i najlżejsze gogle VR na rynku
+ Tak duża miniaturyzacja to powiew świeżości i przyszłość VR
+ Świetne jako kompan w poróży lub do relaksu
+ Tryb klonowania obrazu telefonu (głównie aplikacji VOD) na wirtualny ekran
+ Mimo małych rozmiarów nawet dobry obraz
+ Niezła cena jak na gogle VR od HTC
+ Autonomiczna praca bez dodatkowych kabli (poza zasilaniem)
Słabe strony:
– Nie do końca wygodna obsługa smartfonem, lepiej dokupić kontroler
– Sterowanie 3DoF wymusza pewne kompromisy w złożoności aplikacji i gier
– Średni dźwięk
– Brak wsparcia dla iOS/iPadOS, tylko Android
Gogle VR otrzymały wyróżnienie „Dobry Produkt”.