Specyfikacja:
- Bluetooth 5.0
- ANC
- Chipset: Qualcomm QCC5124, AMS3460
- Bateria: do 3,5 h (do 10,5 h z etui)
- Waga: 5 g (jedna słuchawka)
- Cena: ok. 450 zł
Co w pudełku?
Tekturowe pudełko, które trafiło do redakcji, wygląda skromnie. Przynajmniej na pierwszy rzut oka nic nie wskazuje, że mamy do czynienia ze sprzętem za ok. 450 zł. Obok samego etui ze słuchawkami w zestawie znajdziemy instrukcję obsługi, zestaw 4 nakładek silikonowych w różnych rozmiarach, przewód USB-C oraz woreczek na etui wraz ze smyczą. Przyznam, że to ostatnie akcesorium wzbudziło lekki uśmiech na twarzy. Naprawdę sądziłem, że etap noszenia sprzętu elektronicznego zawieszonego na szyi mamy już dawno za sobą.
Wygląd
Wiem, o gustach się nie dyskutuje, jednak wciąż nie mogę zrozumieć decyzji o zastosowaniu takiego oldskulowego designu. Moim zdaniem okrągłe etui jest za duże i wygląda jak puderniczka. Po pierwszym otwarciu wieka naprawdę brakowało mi jedynie lustereczka. Oczywiście, trochę ironizuję, być może nawet za bardzo. Natomiast wygląd w ogóle nie przywodzi na myśl sprzętu klasy premium, a przecież z takowym mamy do czynienia.
Wracając jednak do samego opisu, etui wykonane jest z tworzywa imitującego skórę. Na froncie umieszczono srebrną ramkę, która po włączeniu do zasilania zaczyna świecić na niebiesko, służąc jako wskaźnik naładowania. Moim zdaniem to bardzo fajny pomysł!
Żeby otworzyć etui, należy nacisnąć górny przycisk. Sprężynka mogłaby dawać nieco większy opór, a sam zawias przy lekkim nacisku delikatnie wygina się na boki. Mam też zastrzeżenia co do samych wyżłobień. Są dość płytkie i przez słaby magnes, lewy bądź prawy kanał często ląduje nie na swoim miejscu.
Same słuchawki, choćby ze względu na czarny kolor, wyróżniają się na tle tsunami białych modeli w stylu AirPods. Dodatkowo każdy kanał posiada dość dobrze ukrytą diodę (trzeba się naprawdę przyjrzeć, żeby ją dostrzec). Nie zabrakło także umieszczonego przy logo panelu dotykowego, który umożliwia sterowanie odtwarzaniem.
Pod względem wygody wypadają naprawdę dobrze. Są lekkie (każdy kanał waży ok. 5 g), dlatego łatwo zapomnieć, że coś nam wisi na małżowinie. Co istotne, jednocześnie dobrze się trzymają ucha, dlatego pomyślnie przeszły test biegacza.
Aplikacja
Po sparowaniu słuchawek (na liście urządzeń Bluetooth osobno wyświetli się lewy i prawy kanał) warto pobrać aplikację od PaMu, która pozwala na zmianę trybów, czy aktualizację firmware. Wśród opcji znajdziemy także możliwość dostosowywania gestów (przytrzymanie i podwójne pacnięcie) do wybranych funkcji. Z pozycji aplikacji sprawdzimy jednocześnie poziom naładowania, ale tylko słuchawek, bo wskaźnika etui już nie ma.
Bateria
Bateria nie jest najmocniejszą stroną modelu PaMu Quiet. Zgodnie z deklaracją producenta słuchawki zapewniają do 3,5 godziny odtwarzania. W trakcie testów z włączonym ANC schodziłem poniżej 3 godzin, co jest jeszcze do przyjęcia. Najbardziej jednak byłem zdziwiony małą pojemnością etui, które zapewnia równowartość ok. 7 godzin odtwarzania. A przecież jego obudowa do najmniejszych nie należy, więc można było upakować większe ogniwo. Warto dodać, że samo ładowanie od 0 do 100 proc. trwa niespełna 1,5 godziny – i tu uwaga – etui obsługuje ładowanie bezprzewodowe.
Łączność i rozmowy
PaMu wyposażone jest w moduł Bluetooth 5.0, dlatego zasięg wynosi ok. 10 metrów. Czasami występowały niewielkie problemy z parowaniem nowych urządzeń, natomiast jak już raz “załapał” to później nie miał problemów z utrzymaniem komunikacji. Warto dodać, że kanały działają niezależnie, dlatego podczas gdy jeden się ładuje, nadal możemy korzystać z drugiego. Nie odnotowałem także problemu z synchronizacją czy przerywania. Oczywiście nie zabrakło możliwości odbierania połączeń – których jakość jest na dobrym poziomie. Głos jest czysty, a ANC sprawnie radzą sobie z wycinaniem dźwięków tła.
Aktywna redukcja szumów
PaMu chwali się obecnością czipów Qualcomm QCC5124 oraz ams3460, które mają wycinać do 40dB. Co prawda nie byłem w stanie dokładnie zweryfikować tych deklaracji, natomiast subiektywne odczucia są świetne. PaMu doskonale radzą sobie z uruchomionym piecem gazowym, suszarką sąsiadów, o lodówce nie wspominając. Naprawdę byłem zdziwiony, że tak małe urządzenia są w stanie na tyle redukować jednostajne odgłosy otoczenia. I to wszystko przecież bez izolacji. Jednym słowem: nazwa Quiet w tym przypadku nie jest dana na wyrost.
Jakość dźwięku
Nie ukrywam, że pierwszy odsłuch był dla mnie totalnym zaskoczeniem. Przez ostatnie miesiące przez moje ręce przeszło kilka par lepszych lub gorszych słuchawek, ale w kategorii modeli dousznych PaMu jest zdecydowanie moim faworytem. I to nie tylko przez mocną ekspozycję niskich tonów.
Słuchawki charakteryzują się bardzo ciepłym basowym brzmieniem, wycofaną średnicą i dobrze wyeksponowanymi wysokimi tonami. Stąd na pewno nie jest to idealny wybór dla osób słuchających utworów wokalnych. Miałem wrażenie, że głos ginie gdzieś w oddali.
Z kolei miłośnicy muzyki instrumentalnej, z mocną linią basową powinni być bardzo zadowoleni. Co warte zaznaczenia, niskie tony są podkreślane, jednak bez nieprzyjemnego efektu przytłoczenia i buczenia. Równie ukontentowani powinni być też użytkownicy interesujący się muzyką elektroniczną. Tony wysokie są przyjemne i nawet przy głośnym odsłuchu nie odczułem sybilantów, czyli inaczej mówiąc – piskliwych dźwięków.
Dynamika i separacja utrzymane są na godziwym poziomie. Warto zaznaczyć, że słuchawki nie należą do najgłośniejszych na rynku, co wcale nie oznacza, że są ciche. Pod względem sceny byłem kolejny raz miło zaskoczony, bo słuchawki nie grają wyłącznie na boki, dając trochę więcej przestrzeni nad głową. Należy zaznaczyć, że taki efekt udało się osiągnąć dzięki 10 mm przetwornikom z tytanu oraz kodekiem aptX. Dobra robota!
Podsumowanie
Słuchawki PaMu Quiet nie są wolne od wad. W trakcie trwania testów denerwowały mnie takie niedoróbki jak zbyt wrażliwy panel dotykowy, czy fakt, że czasami po włożeniu do etui potrafiły grać dalej. Bateria, szczególnie ta zainstalowana w etui, też mogłaby być większa. Wszytko to jednak (przynajmniej dla mnie) przestawało mieć znaczenie, kiedy włączałem muzykę i uderzała mnie krystaliczna fala dźwięku. Na pochwałę zasłużyła także funkcja ANC, która naprawdę działa. Cena? Ta (jak na model prosto z Chin) może się wydawać wysoka, bo za zestaw trzeba zapłacić ok. 450 zł. Moim zdaniem warto się jednak skusić.
Mocne strony:
+ Wygodne
+ Świetna jakość dźwięku
+ Funkcja ANC, która działa
+ Ładowanie bezprzewodowe
Słabe strony:
– Czasami nie wyłączają się po włożeniu do etui