Robot koszący, podejście numer dwa – tak w skrócie mogę opisać moją przygodę z tego typu sprzętem. Wcześniej miałem do czynienia z robotem, który wymagał przewodu obwodowego i delikatnie mówiąc… nie polubiliśmy się. Na szczęście technologia idzie od przodu, a wielu producentów stawia na modele z bardziej zaawansowanym pozycjonowaniem i mniej kłopotliwą instalacją.
Do mojego ogrodu trafił autonomiczny robot koszący A 1500 wypożyczony na czas testów od firmy Stiga. Zastosowano w nim szereg ciekawych technologii, w tym GPS RTK, które mają sprawić, że koszenie będzie dokładne, a użytkownik nie będzie musiał przejmować się ograniczeniami i nietypowym kształtem swojego ogrodu.
Po dwóch miesiącach z A 1500 mogę bez wahania wydać werdykt – mój trawnik tego potrzebował.
Autonomiczny robot koszący A 1500
Rynek robotów koszących dynamicznie się rozwija, a w sklepach znajdziemy podstawowe modele wycenione na mniej niż 2000 zł, jak i te najbardziej zaawansowane, za które trzeba zapłacić nawet ponad 10 000 zł. Nie da się ukryć, że Stiga A 1500 przeznaczona do trawników o powierzchni do 1 500 metrów kwadratowych należy do segmentu premium. Seria A obejmuje też tańsze modele różniące się głównie maksymalną powierzchnią koszenia zatem do mojego 300-metrowego ogrodu spokojnie nadałby się podstawowy model z grupy Experience.
Największą zaletą, która przekonała mnie do zainteresowania się robotem włoskiego producenta, jest brak konieczności instalowania fizycznego obwodu granicznego. Ten niestety łatwo uszkodzić, a w dodatku przy większych zmianach w ogrodzie trzeba na nowo wyznaczać granicę.
A 1500 należy do grupy Experience. Na pokładzie znalazł się silnik bezszczotkowy, akumulator ePower 5 Ah, a średni czas pracy deklarowany przez producenta wynosi 150 min.
Szerokość koszenia (18 cm) może nie jest imponująca, ale finalnie przekonałem się, że to zupełnie wystarczy. Urządzenie pozwala regulować wysokość koszenia (20-60 mm), a za koszenie odpowiadają 4 obrotowe ostrza.
System powrotu do bazy został zautomatyzowany, trasa wyznaczana jest na podstawie GPS. Robot posiada czujnik deszczu, pokonuje teren o nachyleniu do 45%, a sterowanie odbywa się głównie przez aplikację mobilną (opcjonalnie za pomocą przycisków znajdujących się pod wierzchnią pokrywą).
Stiga A 1500 pracowała w moim ogrodzie ponad 2 miesiące i potwierdziła swoją jakość wykonania. Urządzenie może nie wygląda na szczególnie zaawansowane technicznie (w przeciwieństwie do wielu chińskich konkurentów), ale obudowa jest wytrzymała i dobrze amortyzuje uderzenia.
Instalacja i nawigacja
Robot dostarczany jest wraz ze stacją bazową posiadającą wbudowany nadajnik GPS. W teorii, umieszczając zestaw w odsłoniętym miejscu, bez problemu powinien łapać sygnał. U mnie niestety ta metoda się nie sprawdziła, gdy nadajnik znajdował się w bazie (przy ziemi) urządzenie miało problem z łącznością. Na szczęście w zestawie jest też specjalny uchwyt oraz kabel przedłużający.
Finalnie zamontowałem antenę na niewielkim ramieniu i problemy z łącznością zniknęły. Niezakłócona łączność jest tutaj niezbędna, bowiem urządzenie nawiguje po ogrodzie bazując na wirtualnym obszarze RTK GPS.
Jest jeszcze jeden szalenie istotny aspekt – łączność LTE. Robot nie łączy się z siecią Wi-Fi, a posiada wbudowaną łączność komórkową, która dostępna jest dla użytkowników dożywotnie i za darmo bez konieczności opłacania dodatkowego abonamentu. Zgadza się, Stiga umieściła w robocie zintegrowaną kartę SIM, która współpracuje z działającymi w polsce operatorami. Nie można też zapominać, że zasięg LTE jest warunkiem koniecznym do korzystania z robota koszącego A 1500.
Sieć komórkowa zapewnia stałą łączność ze stacją bazową, a to oznacza, że sterowanie urządzeniem możliwe jest z dowolnego miejsca za pośrednictwem aplikacji STIGA.GO.
Instalacja robota jest dość prosta i warto stosować się do wskazówek dostarczanych przez aplikację. Aby wyznaczyć obszar koszenia należy przejechać robotem po obwodzie ogrodu. Jak to możliwe? W aplikacji znajdziemy wirtualny joystick pozwalający na sterowanie robotem. Muszę przyznać, że cały proces wymaga wprawy i początkowo trudno sprawić, aby jechał on idealnie prosto. Po kilku próbach obszar został zapisany, a aplikacja pozwala też na korygowanie granic.
Na mapie możemy oczywiście zaznaczyć miejsca, gdzie znajdują się stałe przeszkody (trzeba je objechać), a nawet wskazać te występujące tylko czasowo. To nie koniec udogodnień. Stiga przewidziała zapisywanie kilku obszarów koszenia, które później można kosić zgodnie z zaplanowanym harmonogramem.
Robot pracuje zgodnie ze schematami koszenia, które mogą być wybierane przez użytkownika. Domyślnie zdefiniowany jest wzór koszenia „równoległe linie”. Według producenta, pozwala to uniknąć wielokrotnych przejazdów po tym samym obszarze, minimalizując czas potrzebny na pełne skoszenie ogrodu i ograniczając nadmierne koszenie trawy.
Możliwe jest też zmodyfikowanie kąta zorganizowanego toru koszenia, który można dostosować w zakresie od +90° do -90.
Koszenie i obsługa
Inwestując własne pieniądze w tak drogi sprzęt oczekiwałbym pełnej automatyzacji i łatwej obsługi. Jak w tych aspektach wypada Stiga?
Jeżeli ogród zostanie poprawnie zmapowany, koszenie idzie naprawdę gładko. Trzeba oczywiście pamiętać o przeszkodach. Owszem, urządzenie posiada czujnik uderzeniowy, ale lepiej pozbyć się mniejszych przedmiotów, bo sprzęt jest na tyle silny, że po nich przejedzie.
Na początku nie wykluczyłem na mapie sporego nasadzenia, myśląc, że robot po prostu się od niego odbije. Obwód z kostki okazał się zbyt niski, robot bez przeszkód na niego wjechał i zablokował się w gąszczu jeżyn.
W takim wypadku zdecydowanie lepiej wyznaczyć przeszkodę, którą robot bez problemu ominie. Wszystkie ustawienia znajdziemy w aplikacji, a wyznaczanie stref czy przeszkód możliwe jest tylko z użyciem robota. Nie można zatem wirtualnie zaznaczyć na mapie strefy czy przeszkody. Aby to zrobić, niezbędne jest objechanie danego obszaru robotem (sterując nim z poziomu aplikacji).
W moim przypadku zdecydowałem się na 2 strefy, a na mapie musiałem zaznaczyć tylko jedną przeszkodę – wspomniane już nasadzenie o owalnym kształcie.
Dla każdej ze stref można zastosować indywidualne ustawienia koszenia. Możemy wybrać typ koszenia, niestandardowy kierunek czy określić wysokość ostrzy.
Interfejs aplikacji jest przyjazny natomiast mam wrażenie, że niektóre funkcje są dość głęboko ukryte, brakuje tutaj intuicyjności. Szkoda też, że w historii koszenia nie możemy sprawdzić dokładnych statystyk każdego z cykli, w tym mapy z wytyczoną ścieżką, jaką pokonał robot.
Teraz słów kilka o nawigacji. Muszę przyznać, że robot doskonale trzyma się wyznaczonego obszaru. Niewielką niedogodnością jest koszenie wzdłuż krawędzi. Z uwagi na dość wąski obszar koszenia (18 cm) przy krawędziach zostaje pasek (ok. 10-15 cm) nieskoszonej trawy. Można oczywiście postarać się o większą precyzję, ale wszystko zależy od obszaru wokół krawędzi trawnika. Ręczne objechanie krawędzi kosiarką elektryczną raz na 2 tygodnie nie stanowi wielkiego problemu 😉 Aby być uczciwym muszę dodać, że praktycznie żaden robot nie gwarantuje idealnego koszenia przy krawędziach gdzie znajdują się murki czy inne przeszkody.
Jakość koszenia oceniam bardzo dobrze. Trawnik po prostu zawsze wygląda na idealny, o czym przekonałem się wyjeżdżając na tygodniowy urlop. W tym czasie robot pracował zgodnie z harmonogramem, a po powrocie nie musiałem martwić się zaległym koszeniem.
Robot koszący rozwiązuje jeszcze jeden problem, dzięki niemu nie trzeba wywozić skoszonej trawy. Maszyna pracuje codziennie zapewniając milimetrowe koszenie. Odpad ląduje na trawniku i jednocześnie go nawozi, magia!
Robot wraz z wbudowanym akumulatorem jest dość lekki, waży około 8.5 kg. Nie zauważyłem problemów z poruszaniem się nawet po bardziej grząskim terenie. Wbudowany czujnik deszczu zapobiega też pracy w trudnych warunkach. Nie polecam koszenia mokrej trawy, jest to mniej efektywne, a do tego skrawki zieleni przyklejają się do obudowy, a finalnie użytkownik ma więcej pracy związanej z czyszczeniem i konserwacją urządzenia.
Podsumowanie
Testując A 1500 przekonałem się, że nawigacja z użyciem system GPS RTK to bardzo sensowne rozwiązanie. Owszem, są tu pewne ograniczenia – niezbędny jest zasięg LTE, ale ten warunek z pewnością spełnia większość przydomowych ogrodów.
Urządzenie imponuje jakością koszenia, a dzięki rozbudowanemu oprogramowaniu wiele aspektów tej czynności możemy zdefiniować wedle własnych preferencji. Na pochwałę zasługuje też wytrzymała obudowa, cicha praca, darmowa i dożywotnia łączność 4G, wsparcie dla wielu stref koszenia, długi czas pracy i łatwa konserwacja.
Cena robota koszącego A 1500 to blisko 14 000 zł, a produkt objęty jest 5-letnią gwarancją. Mam świadomość, że to naprawdę dużo, ale model ten przygotowano z myślą o naprawdę dużych obszarach (do 1500 m2). Osoby szukające tańszego rozwiązania mogą sięgnąć po inne modele z oferty Stiga, które sprzętowo wyglądają bardzo podobnie, a ograniczenia obejmują głównie ilość obsługiwanych stref czy wielkość obszaru koszenia.