Muszle słuchawek zostały obite miękkim tworzywem skóropodobnym, dzięki czemu nawet długie sesje przed komputerem nie wywołują żadnego dyskomfortu – co się chwali, gdyż nie wszystkie zestawy, nawet te za kilkaset złotych, mogą się poszczycić podobnym osiągnięciem. Muszle w całości zachodzą na uszy, dzięki czemu dźwięki otoczenia są odpowiednio tłumione. Ogólne wykonanie jest niemal identyczne do Cavimanusa (nie uda mi się nie porównywać tych zestawów), z małą różnicą. Sades 901 jest trochę mniejszy i lżejszy, przez co po prostu wygodniejszy.
Sades 901 podłączany jest za pomocą złącza USB i praktycznie nie wymaga dodatkowych czynności. Po chwili integruje się z systemem i jest już gotowy do użycia. Oczywiście możemy zainstalować dodatkowe oprogramowanie, które pozwala na sterowanie zaimplementowanym systemem 7.1 i equalizerem, jednakże nie jest to wymagane do poprawnego działania. Sam system imitacji przestrzennej 7.1 to standard dla tego typu słuchawek – niby jest to w jakiś sposób wyczuwalne, jednakże nie należy się spodziewać cudów. Prawdziwego zestawu głośników w podobnej konfiguracji nie ma szans zastąpić.
Przejdźmy jednak do najważniejszego – czyli dźwięku. Niestety muszę stwierdzić, że chińskie słuchawki nie zrobiły na mnie zbyt dużego wrażenia. Ot standard, który przy odpowiednio dobranej głośności nie przeszkadza. Nie można jednak oczekiwać rewelacyjnego dźwięku. Zestaw zachowuje się całkiem nieźle, dopóki nie podkręcimy potencjometru. Wtedy też na wierzch wychodzą mankamenty – płaski dźwięk, niezbyt efektowne niskie tony i wspomniane już wyżej charczenie. W tych słuchawkach zdecydowanie nie drzemie ukryta bestia.
Dźwięk wydobywający się z muszli jest w miarę czysty i podczas normalnego użytkowania nie zauważa się tych mankamentów. Wprawne ucho szybko jednak wychwyci spłaszczone wysokie tony oraz brak odpowiedniej mocy w niższych brzmieniach. Wszystko to sprawia, że zarówno muzyka gitarowa, jak i elektroniczna brzmi po prostu zwyczajnie. Brakuje pazura i energii, którą z tych samych utworów wydobyłem na wspominanym wielokrotnie Cavimanusie. Tylko że tam podejście zarówno do czystości dźwięku, jak i basów, było zupełnie inne.
Czy opłaca się zatem inwestować swoje pieniądze w Sadesa? Na dzień dzisiejszy słuchawki kosztują około 45 dolarów (w momencie pisania tego tekstu dostępność w polskich sklepach jest niemal zerowa), co w przeliczeniu na naszą walutę daje około 150 złotych. W tym przedziale cenowym znaleźć można o wiele ciekawsze słuchawki, które zaoferują bardziej satysfakcjonujący dźwięk. Sadesem powinny się zainteresować przede wszystkim osoby ceniące sobie dużą wygodę podczas użytkowania, nie wymagające przy okazji rewelacyjnej jakości dźwięku.
Zalety | Wady |
---|---|
Wygodne | Tylko standardowa jakość dźwięku |
Wytrzymałe | Niezbyt przemyślana regulacja głośności |
Dobrze izolują otoczenie | |
Wbudowany mikrofon |