Model który wpadł mi w ręce to Matebook D i jest to komputer, który stara się udawać wiele rzeczy. No i muszę przyznać, że wychodzi mu to bardzo dobrze. Po otrzymaniu przesyłki, gdy spojrzałem na samo pudełko, do głowy przyszła mi jedna myśl – Gdzieś już to widziałem!
Zresztą sama nazwa nie pozostawia złudzeń i jasne jest, czym Huawei się inspirował i w które czułe struny chciał konkretnie uderzyć. Po jego otwarciu tylko się w tych wszystkich skojarzeniach utwierdziłem.
Nazwa Matebook nie jest przypadkiem
Po pierwsze, Matebook D otwarcie udaje komputer klasy premium, a podobieństwa do MacBooków są aż zbyt oczywiste. Huawei nie wstydził się nawet dosyć bezpośrednio zainspirować przy wymyślaniu nazwy dla swojej serii notebooków Jednak pod względem wyglądu bliżej mu do poprzedniej generacji komputerów Apple, niż tych nowych.
To jednak nie zmienia faktu, że jeśli mamy ograniczony budżet (ale o tym później), a koniecznie chcemy doświadczyć tej iluzji posiadania komputera z najwyższej półki, to Huawei spełni to zadanie perfekcyjnie.
W pudełku poza komputerem otrzymujemy jeszcze ładowarkę oraz kabel USB-C. Matebook D jest bowiem zasilany za pośrednictwem kabla USB-C, co jest zdecydowanie zaletą. Oznacza to, że pomimo wielu zastosowanych kompromisów, Huawei starał się zachować pewne standardy.
Na pierwszy rzut oka – klasa premium
Zachwalałem przed chwilą desing Matebooka D, jak więc się on prezentuje? Zastosowano tutaj aluminiową konstrukcję, co ma największy wpływ ma “premium feeling”, jaki ten komputer oferuje. Wszystkie krawędzie są miło zaoblone i urządzenie przyjemnie trzyma się w ręku, co zresztą nie wymaga dużej siły, bo komputer jest lekki – waży zaledwie 1,4 kg.
Ekran ma przekątną 14 cali i matową matrycę o rozdzielczości Full HD. Jest to więc bardzo ciekawa propozycja dla każdego, kto szuka mobilnego narzędzia do pracy. Korzystanie w pełnym słońcu jest na pewno bardziej komfortowe. Co ważne, ekran ten operuje w zakresie 180 stopni.
Klawiatura to kolejny element, jaki chciałbym omówić. Tutaj niestety mam kilka zastrzeżeń – nie jest to najwygodniejsza klawiatura na jakiej dane mi było pisać. Może to kwestia przyzwyczajenia, ale podczas pisania bardzo często popełniałem błędy, a kursor z niewiadomych przyczyn wędrował w inne miejsce.
Klawisze mają niewielki skok, ale po ich naciśnięciu nie mamy wrażenia, że piszemy na wysokiej jakości klawiaturze. To sprawia, że już na początku bardzo szybko zauważamy pewien zgrzyt w tej iluzji premium. Jest to oczywiście moja subiektywna opinia i problem ten, może dotyczyć tylko mnie. Klawiatura jest oczywiście podświetlana, więc pisanie w ciemności nie sprawi problemów. Z obu stron otoczona jest głośnikami, do których wrócę jeszcze później.
Touchpad jest słusznych rozmiarów i działa bardzo precyzyjnie. Oczywiście obsługuje sterowniki Microsoftu, więc obsługa komputera gestami to sama przyjemność. Przestałem odczuwać potrzebę zabierania ze sobą myszki z domu. Tak samo zresztą jak ładowarki, która była zasadniczo zbędna.
Pokaż kotku, co masz w środku. Podzespoły i ich osiągi
MateBooka D używałem sporo poza domem i bateria nigdy nie zaskoczyła mnie negatywnie. Fakt, używałem komputera typowo jako maszyny do pisania i w zasadzie jedyną aplikacją jaką włączałem to przeglądarka Google Chrome. 7-8 godzin na jednym ładowaniu jest spokojnie osiągalne. No chyba, że planujemy mocno obciążyć procesor, a obciążać jest co, bo Matebook D ma naprawdę fajne podzespoły.
No właśnie, kolejny akapit, a ja ani słowa nie wspomniałem jeszcze o parametrach tego komputera. Dlaczego? Bo szczerze mówiąc nie uważam, że akurat w tym urządzeniu jest to tak kluczowa sprawa. Powiem tylko tyle, że w tej półce cenowej, Matebook D prezentuje się wyjątkowo dobrze! Jest to też wyraźnie odczuwalne podczas codziennej pracy z tym komputerem. No ale nie można też kwesti technicznych zignorować całkiem.
Znajdziemy tutaj układ AMD Ryzen 5 w parze ze zintegrowaną kartą graficzną Radeon Vega 8, wspierane przez 8 GB pamięci operacyjnej RAM. Na dane mamy 256 GB pojemności dysku SSD. Na papierze zestaw ten prezentuje się naprawde solidnie, a oto jego dokładna specyfikacja:
Procesor: AMD APU Raven Ridge Ryzen 5 2500U (2,0 GHz – 3,6 GHz, 4 MB Cache, 15W TDP, 14 nm)
Pamięć RAM: 8 GB, Dual Channel
Układ graficzny: Zintegrowany AMD Radeon Vega 8
Ekran: 14 cali, matowy IPS, 1920×1080
Łączność: Realtek 8821AE Wireless LAN 802.11ac PCI-E NIC (ac), Bluetooth 4.2
Dysk SSD: 256 GB
Peryferia: USB 3.1 Gen, USB-C, USB 2.0, HDMI, hybrydowy port audio 3,5 mm,
Zastosowany tutaj Ryzen jest typowym średniakiem i zapewnia wystarczającą wydajność. Jednak musielibyście uwierzyć mi na słowo, więc postanowiłem zweryfikować to w kilku testach wydajności. Wszak nic tak nie świadczy o osiągach komputera, jak proste i jasne cyfry. W tym celu odpaliłem na Matebooku D 14 benchmark PC Mark. Wynik możecie zobaczyć poniżej:
Ale cyfry cyframi, a najlepiej sprawdzić komputer w prawdziwym boju. Na warsztat wrzuciłem kilka programów pakietu Adobe, czyli Photoshop, Premiere czy Lightroom. Miały one pełnić funkcję papierka lakmusowego, który miał pokazać, że Matebook D nadaje się do bardziej zaawansowanej, mobilnej pracy.
Zdał ten test bardzo dobrze. Photoshop nie stanowi dla niego absolutnie żadnego problemu. Obróbka zdjęć w Lightroomie również jest szybka i wygodna. Problem może stanowić tutaj obróbka wideo, czego winowajcą jest głównie zintegrowana karta graficzna.
Vega jest co prawda wyjątkowo wydajna, jak na układ zintegrowany, lecz nie można oczekiwać tutaj wydajności na poziomie niezależnej karty graficznej z własną pamięcią. Widać to również, gdy spróbujemy wykorzystać Matebooka D jako komputer do gier.
Mobilna platforma do grania? Nie tym razem
Bądźmy szczerzy, nie jest to sprzęt gamingowy i nawet nie ma takich ambicji. Ale oczywiście nie mogłem nie sprawdzić tego w praktyce. Okazało się, że wcale nie jest tak źle, jakby mogło się na pierwszy rzut oka wydawać. Jednak choć zintegrowana karta Radeon Vega 8 naprawdę robi co może, to zdecydowanie brak jej mocy, by płynnie obsłużyć nowsze gry.
Matebooka D sprawdziłem w czterech tytułach – War Thunder, Apex Legends, CS:GO oraz Europa Universalis IV. W sumie tylko w jednym z przypadków Huawei zdecydowanie poległ i jest to Apex. Pozostałe gry są całkiem grywalne na średnich i niższych detalach. Krótko mówiąc – jeśli gra nie jest nowa i nie wymaga za dużo od procesora graficznego, to Matebook D spokojnie sobie z nią poradzi.
Netflix, Spotify… czyli Matebook D jako multimedialna maszynka
Tak więc pograć, pogramy… ale nie we wszystko. Natomiast jeśli chodzi o inne formy rozrywki, takie jaki oglądanie filmów czy odtwarzanie muzyki, tutaj Matebook D nie ma absolutnie żadnych problemów, bo też dlaczego miałby je mieć.
Choć trzeba zauważyć, że matowa matryca nie jest idealna do konsumpcji multimediów, to wcale nie dyskwalifikuje tego komputera w tej kategorii. Sporym zaskoczeniem są za to głośniki, które uśmiechają się do nas od razu po otworzeniu pokrywy laptopa. Umieszczone po bokach klawiatury, grają naprawdę dobrze! Pokusiłbym się o zorganizowanie imprezy, mając pod ręką tylko Matebooka D 🙂
Całkiem tanio, jak na Mac… Matebooka!
Jak widzicie, Matebook D to typowy średniak, który doskonale “sprawia wrażenie”. Huawei nie sili się na zbytnią oryginalność, bo wie czego klienci oczekują i czego pragną. Chcą czuć się rozpieszczani, przy jak najmniejszych kosztach. Matebook robi to tak sugestywnie, że nawet sam użytkownik może momentalnie zapomnieć ile faktycznie zapłacił za ten komputer.
No właśnie, cena nie padła jeszcze ani razu, a przyznam, że w moich oczach jest to chyba największa zaleta tego komputera. Za Matebooka D 14 zapłacimy zaledwie 2599 zł. Jest to naprawdę niewygórowana kwota, jak za sprzęt który, jak już wspomniałem kilka razy, doskonale udaje półkę “premium”. Nie jest oczywiście to pierwsza próba takiego maskowania, ale Huawei robi to bez wstydu. Ja się dałem oszukać i była to dla mnie czysta przyjemność.