Niecałe 1000 złotych to obecnie w pełni wystarczająca suma pieniędzy, aby kupić przyzwoity smartfon z Androidem. Chińska marka Infinix oferuje w tej kategorii cenowej na przykład model Hot 40 Pro. Czy jest to propozycja warta uwagi? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie.
W momencie pisania tej recenzji Infinix Hot 40 Pro można kupić nawet za 796 złotych, a bywa, że jest jeszcze o 100 zł taniej. Co istotne, w tej cenie dostajemy nie tylko smartfon i kabel zasilający, ale też ładowarkę, silikonowy case, a nawet słuchawki, co jest wyjątkowo rzadkie w obecnych czasach. Za taki zestaw, w takiej cenie, producentowi należą się duże brawa.
Specyfikacja
- Wymiary: 168,6×76,6×8,3 mm
- Waga: 199 g
- Ekran: 6,78-calowy IPS FullHD+ (2460×1080, 396 ppi), 120 Hz
- Procesor: układ Mediatek Helio G99 6 nm, 2x Cortex A76 (2,2 GHz), 6x Cortex A55 (2 GHz), GPU: Mali G57 MC2
- Pamięć: 8 GB LPDDR4X RAM, 256 GB wbudowanej pamięci UFS 2.2
- Aparaty: główny 108 MPx (f/1.8, PDAF, Samsung S5KHM6), 2 MPx (f/2.4, makro)0,08 MPx (czujnik głębi), przód: 32 MPx (f/2.2)
- Akumulator: 5000 mAh z ładowaniem do 33 W
- Łączność: 4G (DualSIM), Wi-Fi 5 (802.11ac), Bluetooth 5.2, NFC, USB-C (2.0), gniazdo audio 3,5 mm
- Dodatkowe: czytnik linii papilarnych, głośniki stereo
- System: Android 13 z nakładką XOS 13.5
Solidna i efektowna obudowa
Zaczynając tradycyjnie od tego, co na zewnątrz – Infinix Hot 40 Pro to smartfon, który robi naprawdę dobre pierwsze wrażenie, szczególnie zanim odpalimy ekran. Bryła mocno przypomina ostatnią serię smartfonów Apple, podobnie jak wyraźnie wystająca wyspa aparatów. W tym wypadku ma ona jednak naprawdę monstrualne rozmiary, co ewidentnie wyróżnia ten model.
Ogólnie, uważam, że model Hot 40 Pro wygląda naprawdę dobrze, nawet pomimo tego, że wersja kolorystyczna naszego egzemplarza nie do końca trafia w mój gust. W porównaniu do konkurencyjnych smartfonów od Xiaomi, Oppo czy Samsunga, testowane urządzenie prezentuje się znacznie bardziej “premium”.
Mimo, iż cała obudowa została wykonana z tworzywa sztucznego, nie odnosi się wrażenia, że jest to słabo wykończony smartfon. Odważę się nawet powiedzieć, że moim zdaniem to jedno z lepiej wykonanych urządzeń w swojej klasie. Na pierwszy rzut oka można nie zauważyć, że przypominająca metal ramka została zrobiona z plastiku, a tylny panel jest przyjemny w dotyku i nie wykazuje dużej podatności na zabrudzenia i zarysowania.
Przyciski funkcyjne mają przyjemny “klik” i nie grzechoczą przy potrząsaniu telefonem. Wysoko oceniam też sztywność całej konstrukcji, co trochę zaskakuje biorąc pod uwagę jej gabaryty i wykonanie z tworzywa sztucznego.
Ekran IPS na „czwórkę”
Infinix Hot 40 Pro został wyposażony w ekran IPS o przekątnej niespełna 6.8 cala. Rozdzielczość panelu to 2460 na 1080, co daje w pełni wystarczające zagęszczenie pikseli na poziomie 396/cal.
Wyświetlacz jest tak naprawdę jedynym widocznym na zewnątrz elementem, który zdradza rzeczywistą klasę tego modelu. Przede wszystkim, otaczają go dosyć masywne, jak na obecne standardy, ramki, a do tego kolorystyka już na pierwszy rzut oka odstaje nieco od urządzeń z AMOLED’ami. Przesiadając się z jakiegokolwiek smartfona ze średniej lub wyższej półki, różnica w jakości będzie zauważalna.
Porównując jednak ekran Hot 40 Pro z innymi modelami z tej kategorii cenowej, nie ma większych powodów do narzekań. Za mniej niż 800 złotych nie znajdziemy wiele urządzeń z panelem AMOLED, tym bardziej posiadających nowoczesne, cienkie ramki. Warto też wspomnieć, że wyświetlacz ma maksymalne odświeżanie na poziomie 120 Hz.
Tym, co w ekranie Hot 40 Pro mi naprawdę przeszkadzało, jest dosyć niska jasność szczytowa podświetlenia, która wynosi około 500 nitów. W mocnym słońcu jest przez to bardzo kiepsko z czytelnością.
Poprawne aparaty
Model Hot 40 Pro naprawdę sporo obiecuje jeśli chodzi o aparaty. Znajdująca się na tylnym panelu olbrzymia wyspa ze sporych rozmiarów obiektywami rozbudza wyobraźnię, podobnie jak fakt, że główna matryca ma aż 108 megapikseli. Jak jednak można się spodziewać po chińskim urządzeniu z najniższej półki cenowej, to wszystko nie ma żadnego przełożenia na realną jakość materiałów rejestrowanych smartfonem.
Jak wypadają zdjęcia? Mniej więcej tak, jak w innych telefonach za 600/700/800 w 2024 roku. W idealnych warunkach, czyli przy dobrym i równomiernym oświetleniu oraz nieruchomych obiektach, wyglądają w miarę dobrze, szczególnie jeśli oglądamy je na ekranie smartfona. Nie mam większych zastrzeżeń do balansu bieli czy odwzorowania kolorów, a dopóki nie przybliżamy i nie przyglądamy się detalom, również szczegółowość jest akceptowalna.
Schody oczywiście zaczynają się kiedy zaczniemy głębiej analizować fotografie i przyglądać im się z bliska, zwłaszcza na większym ekranie. Zauważymy wówczas poszarpane i rozmyte krawędzie, szczególnie obiektów o kolorach mocno kontrastujących z tłem. Aparat zupełnie nie radzi sobie też z jaśniejszymi punktami scenerii i to niezależnie od tego, czy fotografujemy w dzień, czy w nocy.
W fotografiach nocnych najbardziej zauważalnym problemem są wszechobecne flary i jeszcze niższa szczegółowość wynikająca z agresywnego podbijania ISO przez automatykę.
Materiały wideo prezentują podobną jakość do zdjęć. Telefonem możemy rejestrować filmy do 1440p przy 30 klatkach na sekundę, ale lepiej postawić na 1080p lub 720p, bo wówczas są one wyraźnie bardziej płynne, chociaż o perfekcyjnej płynności nie można mówić w żadnym ustawieniu. Zastrzeżenia można mieć także do jakości rejestrowanego dźwięku, który jest płytki, piskliwy i po prostu nieprzyjemny w odbiorze.
Poza obiektywem głównym, są też dwa dodatkowe, których obecność jest głównie symboliczna. Mamy aparat do makro 2 MP oraz pomocniczy 0.08 MP służący zapewne głównie jako czujnik natężenia światła i głębi. Na froncie znajdziemy jednostkę 32 MP, która robi całkiem niezłe zdjęcia i powinna w zupełności wystarczyć do wideorozmów.
Solidna wydajność w tej cenie
Smartfon ma “pod maską” 6-nanometrowy chipset Mediatek Helio G99, który jest typowym układem przeznaczonym do urządzeń ze średniej półki. Ma on 8 rdzeni (2×2.2 GHz Cortex-A76 & 6×2.0 GHz Cortex-A55) i GPU Mali-G57 MC2. Tak się składa, że ten sam procesor został zastosowany w tablecie Cubot Tab 50, który testowałem zaraz przed Infinixem i w obu przypadkach sprawdza się bardzo dobrze.
Hot 40 Pro oferuje w pełni wystarczającą moc dla większości użytkowników, zachowując równocześnie umiarkowany apetyt na energię. Nie ma również większego problemu z nagrzewaniem się pod obciążeniem i throttlingiem.
Jeśli chodzi o samo działanie smartfona, raczej nie mam poważnych zastrzeżeń. Urządzenie pracuje stabilnie i sprawnie, oczywiście jak na sprzęt za mniej niż 800 złotych. Od czasu do czasu zdarzają mu się mniejsze lub większe potknięcia, jednak sprowadzają się one zwykle do spowolnień lub przycięć animacji, co w tej klasie jest absolutnie wybaczalne. Sprawdziłem dwie umiarkowanie wymagające gry (UFC Mobile 2 i Mario Kart Tour) i również nie było większego problemu z ich obsługą.
Czuły punkt, czyli system
Infinix Hot 40 Pro pracuje pod kontrolą systemu Android 13 z autorską nakładką XOS, domyślnie w wersji 13.5. I niestety, oprogramowanie to w mojej opinii jeden ze słabszych punktów testowanego smartfona.
W pierwszej kolejności muszę ponarzekać na samą bazę, czyli Androida 13, który jest ubiegłoroczną edycją systemu Google. Hot 40 Pro trafił do sprzedaży w tym roku, więc nie powinno nikogo dziwić, że od świeżego modelu oczekuję aktualnego oprogramowania. Co więcej, producent nigdzie nie wspomina o planach dotyczących aktualizacji.
Jeśli chodzi o nakładkę, tu również do ideału sporo brakuje. XOS to interfejs będący połączeniem cech i funkcji kilku popularnych launcherów, głównie Realme UI, Tecno UI oraz MIUI. Najbliżej mu oczywiście do środowiska Tecno, a to ze względu na fakt, że Infinix i Tecno należą do tego samego holdingu – Transsion i korzystają częściowo z tych samych rozwiązań.
Co mi się nie podoba w samym XOS? Najbardziej spora ilość preinstalowanych aplikacji firm trzecich i mało atrakcyjna (moim zdaniem) warstwa wizualna. Na szczęście, niechciane programy da się odinstalować, a wygląd systemu dostosować w pewnym zakresie do własnych preferencji. Launcher posiada rozbudowane funkcje personalizacji, jednak ogólna stylistyka przypomina bardziej chińskie nakładki systemowe sprzed kilku lat, niż nowoczesny minimalizm, który dominuje teraz na przykład u Apple czy Samsunga.
Ogólnie, w XOS mamy większość użytecznych funkcji, które oferują producenci smartfonów z Androidem. Mowa tu o gestach, inteligentnych funkcjach specjalnych (np. pływające okna czy tryb gier). Niestety muszę przyczepić się do średniej optymalizacji, która czasami daje się we znaki. Podczas testów, przez większość czasu telefon pracował jak należy, ale pojawiały się na przykład dziwne problemy z działaniem Netflixa czy aplikacji HBO Max, nie występujące na Asusie Zenfone 10 i Galaxy S23, których używam prywatnie.
Warto wspomnieć również o jednej ciekawostce – XOS na Infinixie Hot 40 Pro ma funkcję Magic Ring, która jest w pewnym sensie odpowiednikiem Dynamic Island z iPhone’ów. Oczywiście, jest ona znacznie bardziej okrojona i dużo mniej efektowna, ale wyświetla niektóre powiadomienia w animowanej “fasolce”, co wygląda ciekawiej niż standardowe pop upy z Androida.
Bardzo wydajna bateria
Smartfon został wyposażony w akumulator o pojemności 5000 mAh z obsługą ładowania do 33 W, które możemy uskuteczniać przy pomocy dołączonego do zestawu zasilacza.
Jeśli chodzi o czas pracy na jednym ładowaniu, muszę przyznać, że Infinix Hot 40 Pro radzi sobie naprawdę nieźle. Korzystając z urządzenia w zwyczajnym, umiarkowanym trybie, naprzemiennie używając WiFI oraz 4G, nie jest problemem osiągnięcie pełnych dwóch dni w jednym cyklu. Przekłada się to na spokojne 6-7 godzin pracy na ekranie, a korzystając tylko z WiFi, nie jest niemożliwe osiągnięcie wyniku 7-8 godzin. To bez dwóch zdań świetny rezultat.
Jeśli chodzi o ładowanie, trwa ono od 0 do 100 procent mniej więcej 1 godzinę i 40 minut. Co ciekawe, jest tu opcja ładowania zwrotnego, oczywiście drogą przewodową.
Głośniki stereo i podstawowa biometria
Nie można nie wspomnieć o tym, że Infinix Hot 40 Pro został wyposażony w głośniki multimedialne, które tworzą zestaw stereo. Jak na tę kategorię cenową grają całkiem nieźle i dobrze sprawdzą się do oglądania filmów bez słuchawek.
W kwestii zabezpieczeń biometrycznych, Hot 40 Pro posiada wszystkie opcje, jakie powinien mieć nowoczesny smartfon. Mamy tutaj czytnik linii papilarnych wbudowany w przycisk zasilania i system rozpoznawania twarzy. O ile ten pierwszy działa naprawdę dobrze, to rozpoznawanie twarzy, nie dość, że jest dosyć zawodne, to również mało bezpieczne, biorąc pod uwagę fakt, że korzysta tylko z wbudowanej kamery.
Podsumowanie
Zaczynając od samej nazwy, a na specyfikacji kończąc, Infinix Hot 40 Pro to istny mistrz pozorów. “Pro” w oznaczeniu modelu sugeruje, że jest to smartfon oferujący coś więcej, niż inni – to sprzęt bardziej profesjonalny, jak iPhone 15 Pro. Wielka wyspa aparatów i duże obiektywy sprawiają wrażenie, jakbyśmy mieli do czynienia z prawdziwą fotograficzną bestią, a całkiem niezłe parametry techniczne jak na tę cenę również wiele obiecują.
Tymczasem, w praktyce Infinix Hot 40 Pro to telefon oferujący doznania i osiągi typowe dla urządzeń z niższej-średniej półki cenowej. Jest to naprawdę solidny model, ale w żadnym aspekcie nie wyraźnie lepszy od konkurencyjnych Xiaomi czy Oppo, no może poza wspomnianym udawaniem – to robi najlepiej.
Nie mniej jednak, uważam, że Hot 40 Pro warto rozważyć, jeśli szukamy uniwersalnego i efektownego smartfona za mniej niż 800 złotych, szczególnie, że w sklepach dosyć często pojawiają się promocje na ten model. A za 650-700 złotych, to już naprawdę kusząca oferta.
Zalety:
- bogaty zestaw
- efektowny wygląd
- solidne wykonanie
- akceptowalny aparat (w tej cenie)
- dobra wydajność
- bateria gwarantująca 2 dni pracy
- głośniki stereo
Wady:
- przeciętny ekran
- Android 13 i brak perspektywy aktualizacji
- nakładka z dużą ilością “śmieci”