Infinix nie tak dawno, dość niepozornie wszedł na polski rynek z serią smartfonów o niewygórowanych parametrach technicznych, ale pod koniec października to się zmieniło. Zadebiutował bowiem Zero Ultra, który jest mocnym urządzeniem klasy średniej o imponującej prędkości ładowania i do tego jeszcze z aparatem 200MP. Ma jeszcze kilka innych ciekawych rozwiązań, ale czy cena na poziomie niemal 3000 złotych nie jest, aby za wysoka? Sprawdziłem.
Urządzenie Infinix Zero Ultra zostało wypożyczone redakcji na czas trwania testów przez firmę Infinix.
Regularna cena Infinix Zero Ultra na poziomie 2999 złotych (w momecie publikacji testu promocyjna cena wynosi 2799 zł) z pewnością nie jest niska, zważywszy na fakt, że płacimy za smartfon marki, która nie jest jeszcze dobrze rozpoznawalna na naszym rynku. Jego cena wydaje się jednak uzasadniona, biorąc pod uwagę superszybkie ładowanie o mocy 180W, imponujący moduł aparatu 200MP, czy też obustronnie zakrzywiony wyświetlacz typu AMOLED o odświeżaniu na poziomie 120 Hz. I w zasadzie docenić trzeba także nietuzinkowy wygląd tylnego panelu. Jak to jednak bywa w przypadku tego typu urządzeń, nie obyło się bez cięć kosztów. Na czym zatem zaoszczędził Infinix? Przeczytajcie tę recenzję do końca, a na pewno się tego dowiecie.
Smartfon kusi wyglądem
Infinix chce, abyś czuł, że kupując smartfon Zero Ultra 5G otrzymujesz produkt premium, jak to tylko możliwe: srebrzyste, błyszczące, prawie satynowe pudełko z efektem pryzmatu nad nazwą Zero Ultra i 256 GB pamięci z maksymalnie 13 GB pamięci RAM błyszczy na naklejce.
W środku znajdziesz dokumentację, etui, kabel USB typu C, przejściówkę z USB typu C na złącze słuchawkowe, zestaw słuchawkowy z wtykiem USB-C, szpikulec do wyjmowania karty SIM, a także ogromną ładowarkę 180 W ThunderCharge z portem USB typu C. Ale to nie koniec, dołączono także kartę, która daje szansę na wygranie „limitowanej edycji NFT” , gdy zdecydujesz się ją zeskanować.
Jeśli chodzi natomiast o design smartfona, to jest on dość nietuzinkowy i w sumie jeszcze się z takim nie spotkałem. Tylny panel wygląda niczym mapa kartograficzna zalana białą farbą i do tego jeszcze skryta pod taflą szkła. Ta mieszanka prezentuje się dość dobrze i na pewno wyróżnia się na tle konkurencji, a zatem można rzec, że designerzy osiągnęli zamierzony cel.
Niekoniecznie przemawia do mnie jednak kwadratowy blok wystający ponad lico, na którym umieszczono jeszcze bardziej wystające trzy pierścienie dla aparatów. Miłym zaskoczeniem jest osadzenie diody doświetlającej tak, aby nie była wyczuwalna pod palcem – bardzo tego nie lubię.
Aluminiowy korpus jest wyraźnie smuklejszy na dłuższych krawędziach, aniżeli na dolnej i górnej. Wynika to jednak z faktu zastosowania zagiętego wyświetlacza i zarazem tylnego panelu, co pozytywnie wpływa na komfort użytkowania. Pragnę zwrócić Waszą uwagę jeszcze przez chwilę na górę Infinix Zero Ultra, która to tylko w niewielkiej części jest aluminiowa. Producent postanowił bowiem wykorzystać błyszczące tworzywo sztuczne. I choć może się to wydawać dziwne, to jednak ma sporo sensu – zastąpiło to klasyczne paski antenowe.
Na prawym boku, tuż nad linią środka smartfona umieszczono włącznik. Zdecydowanie znajduje się w dobrym miejscu, gdyż kciuk sam się na niego kładzie, przez co odblokowywanie jest bardzo intuicyjne. Nad nim znajduje się belka regulacji godności.
AMOLED z odświeżaniem 120 Hz i wbudowanym czujnikiem
Infinix Zero Ultra wyposażony został w 6,8-calowy wyświetlacz typu AMOLED o rozdzielczości FHD+ (1080 x 2400 pikseli) z częstotliwością odświeżania 120 Hz i zakrzywionymi dłuższymi bokami. Jest to zatem bardzo dobry ekran dla smartfona ze średniej półki cenowej.
Uruchamiając smartfon, domyślnie ustawiony jest automatyczny wybór częstotliwości odświeżania ekranu. Ten tryb sam przełącza się pomiędzy dwoma dostępnymi, w zależności od zapotrzebowania. Oczywiście można także ustawić ręcznie 120 Hz w celu uzyskania zwiększonej płynności wyświetlanego obrazu lub postawić na klasyczne 60 Hz i tym samym zmniejszyć zużycie energii.
Podoba mi się domyślne ustawienie kolorów, które jest na tyle wyważone, że nie czułem potrzeby zmiany parametrów ekranu. Niemniej można zdecydować się na jeden z dostępnych scenariuszy (jaskrawy kolor, kolor oryginalny). W obu można dostosować temperaturę barwową.
Jasność nie budzi absolutnie moich zastrzeżeń, dzięki czemu ekran jest czytelny w świetle słonecznym. Czujnik światła zastanego pracuje prawidłowo i dobrze dobiera podświetlenie do warunków otoczenia. Minimalnie podświetlenie też nie daje powodu do narzekania. Dodatkowo można skorzystać z trybu ciemnego i do tego jeszcze ochrony wzroku, która redukuje emisję światła niebieskiego. Warto dodać, że ekran jest certyfikowany przez TÜV Rheinland. Innymi słowy, jest to ekran dobry do wszystkiego.
Kamerka dedykowana Selfie umieszczona została centralnie w górnej części ekranu w specjalnym otworze, a sam panel został zabezpieczony fabrycznie nałożoną folią ochronną. Kamerka nie jest specjalnie duża, dzięki czemu nie przeszkadza wcale podczas codziennego użytkowania.
Pod ekranem umieszczono optyczny czytnik linii papilarnych, który został umiejscowiony w odpowiednio, a jego działanie można uznać za perfekcyjne – jest szybki i zarazem dokładny. Myli się tylko, gdy przyłożymy nieprecyzyjnie palec. Czujnik można również wykorzystać do pomiaru tętna.
Z uwagi na fakt, że w smartfonie Zero Ultra obecny jest panel AMOLED, otrzymujemy możliwość wyświetlania powiadomień na wygaszonym ekranie. Always on Display w wykonaniu Infinix to przyzwoita możliwość personalizacji.
Na działanie nie można narzekać
Smartfon został wyposażony w układ SoC MediaTek Dimensity 920 ze zintegrowanym modemem w standardzie 5G. I choć jest to model stricte ze średniej półki, to jednak trochę odstaje od ogólnego zamysłu Infinix Zero Ultra, który w moim odczuciu stara się być tym, co jeszcze kilka lat temu pierwszy OnePlus. Z tym chipsetem nie ma jednak większych szans, choć jest w zupełności wystarczający, aby można było mówić o odpowiednim komforcie użytkowania i płynności działania. Współpracuje z 8 GB pamięci RAM w połączeniu z 256 GB pamięci na dane i aplikacje typu UFS 2.2.
MediaTek Dimensity 920 wytwarzany jest w 6nm procesie litograficznym TSMC i składa się z ośmiordzeniowego procesora (2x ARM Cortex-A78 o taktowaniu 2,5 GHz + 6x ARM [email protected]).
Firma proponuje rozszerzenie pamięci RAM, poprzez wirtualizacje pamięci wewnętrzne. Możliwe jest jej zwiększenie o dodatkowe 5GB, dzięki czemu model testowy może posiadać teoretycznie 13GB pamięci RAM, a to już naprawdę sporo. Na tyle wystarczająco, aby wszelakie aplikacje szybko przywracały się z pamięci podręcznej bez konieczności przeładowywania.
Ogólna wydajność pozwala na bardzo płynne poruszanie się po interfejsie, a wrażenia te potęguje dodatkowo odświeżanie ekranu na poziomie 120Hz. Spowolnienia animacji były tutaj raczej rzadkością i nie przeszkadzały mi absolutnie podczas użytkowania.
Nie rozczarowuje również wydajność graficzna, gdyż można bez najmniejszych problemów zagrać w większość wymagających graficznie gier, takich jak Call of Duty: Mobile i League of Legends: Wild Rift; ale w przypadku tych najbardziej wymagających gier, takich jak Diablo: Immortal, Asphalt 9, czy też Genshin Impact, czasem dostrzeżecie przycięcia. Rozwiązaniem tego problemu może okazać się obniżenie detali.
Smartfon pracuje pod kontrolą systemu Android 12 z dedykowanym interfejsem producenta XOS 12. Z pewnością jest to interfejs, który wymaga od producenta jeszcze doszlifowania, gdyż zawiera błędy w tłumaczeniu na język polski, a także troszkę komiczny opis funkcji. Na ten przykład weźmy sobie funkcję Maraton energii, która jest niczym innym jak menadżerem baterii w smartfonie. Zamiast opisać to tradycyjnie, jak większość producentów, to Infinix niepotrzebnie kombinuje i w zasadzie utrudnia korzystanie z podstawowych funkcji urządzenia. Kolejny kwiatek można znaleźć w aplikacji aparatu, gdzie mamy do dyspozycji dwa tryby filmowe o tej samej nazwie, ale różnych funkcjach. Ponadto w oprogramowaniu można natrafić na jeszcze inne tego typu niedociągnięcia.
Pomijając jednak opisane powyżej, interfejs ma wszystkie przydatne funkcje i dodatki pokroju menażer gier, menażer smartfona, motywy i wiele więcej. Niestety ma też sporo oprogramowania śmieciowego – kilka marketów, aplikację coś na wzór Spotify, aczkolwiek pozwalającą za darmo pobrać muzykę.
Aparat robi bardzo dobre wrażenie
Na rynku nie ma jeszcze zbyt wielu smartfonów wyposażonych w aparat o rozdzielczości 200MP, a jeśli już są, to kosztują więcej, niż 3000 złotych. Szkopuł jednak w tym, że Infinix Zero Ultra wykorzystuje układ SoC, który nie jest zdolny do obsłużenia takiego modułu. Przynajmniej w teorii, gdyż w praktyce wypada to naprawdę zaskakująco dobrze.
- aparat główny 200MP o rozmiarze 1/1.22″, przysłona obiektywu f/2.0, technologia DualPixel, rozmiar pojedynczego piksela 0.64µm, optyczna stabilizacja obrazu (OIS);
- ultraszerokokątny obiektyw 13 MP, światło f/2.4, autofocus, wykonuje także zdjęcia makro;
- obiektyw pomocniczy 2 MP;
- kamera frontowa 32 MP, przysłona obiektywu f/2.45.
Widać po specyfikacji, że główną atrakcją jest tutaj aparat główny, a reszta to tylko i wyłączenie mniej lub bardziej użyteczne zapychacze. Jednak aparat główny robi dobre wrażenie, o ile jesteście miłośnikami dość mocno przesterowanych kolorów, które niekiedy mają bardzo niewiele wspólnego z rzeczywistymi.
Niemniej robi ładne zdjęcia w świetle dziennym. Aparat ma przyzwoity zakres dynamiki, rejestrując przy tym sporo szczegółów w zacienionych obszarach. Zdarza się, że trudno jest uzyskać spójny balans bieli, aczkolwiek dzieje się tak przede wszystkim w bardzo trudnym świetle. W większości przypadków aparat wybija się na tle konkurencji w przedziale cenowym do 3000 złotych.
Dedykowany tryb nocny spełnia swoje zadanie i to w zasadzie nie ma znaczenia czy fotografujemy w półmroku, czy też bardzo słabym świetle. Tryb ten w połączeniu z algorytmami ładnie rozjaśnia scenerię. Ilość rejestrowanych szczegółów spada względem ujęć dziennych, ale tylko nieznacznie i to się chwali. Nie zmienia to jednak faktu, że warto z niego korzystać, kiedy do obiektywu zaczyna wpadać mniejsza ilość światła. Ponadto wyraźnie widać, że otrzymujemy lepsze ujęcia od choćby kosztującego nieco więcej realme GT 2 Pro.
I choć główny aparat robi wrażenie, to jednak ujęcia z szerokim polem widzenia są już tylko i wyłącznie poprawne i w zasadzie nie różnią się niczym od tego, co oferują inne urządzenia klasy średniej na rynku. Ultraszerokokątny obiektyw po prostu nie jest tak dobry, jak aparat główny. Nie ma znaczenia, czy mowa jest o szczegółowości, czy o balansie kolorów. Zdjęcia wykonane tym dodatkowym czujnikiem wydają się być mętne i wyraźnie pozbawione szczegółów, z szumami na krawędziach. Na całe szczęście nie jest tak zawsze i czasem można uzyskać naprawdę cieszące oko ujęcia z szerokim polem widzenia.
Flagowy smartfon marki Infinix potrafi rejestrować filmy 4K, ale tylko w 30 klatkach na sekundę. Moduł ten wykorzystuje wyłącznie OIS podczas nagrywania, przez co ma dość wąski zakres pracy, przez co na filmach można dostrzec drgania i zniekształcenia obrazu. Z pewnością nie jest to przypadłość, na którą cierpieć powinien smartfon za te pieniądze. Do tego jeszcze nie mamy możliwości przełączania się pomiędzy obiektywami i to bez względu na wybraną rozdzielczość. Natomiast aparat z szerokim polem widzenia nagrywa tylko w rozdzielczości FHD i jego finalne efekty trzymają podobny poziom co zdjęcia.
Aparat do selfie w Infinix Zero Ultra jest dobry. Potrafi radzić sobie ze słabym oświetleniem i scenami z podświetleniem, zachowując przy tym wiele szczegółów. Pomagają w tym algorytmy. Sam tryb portretowy też jest dobry, gdyż odpowiednio odcina tło.
W aplikacji aparatu dostępna jest szeroka gama funkcji, które pomogą tworzyć zdjęcia i filmy. Bardzo podoba mi się ustawienie Pro, które pozwala ręcznie wybrać wszystko, od balansu bieli po ostrość.
Bateria, audio i łączność
Imponującym elementem specyfikacji Infinix Zero Ultra jest szybkość ładowania akumulatora. Smartfon ten obsługuje bowiem ładowanie o mocy 180 W i w zestawie sprzedażowym znajduje się właśnie taki zasilacz Thunder Charge oraz dedykowany przewód. Przy akumulatorze o pojemności 4500 mAh, jest on w sanie błyskawicznie naładować smartfon.
Jak wynika z informacji przekazanych przez producenta, moc ładowania pozwala naładować smartfon w Trybie Superszybkim do 100% w zaledwie 12 minut. Niestety podczas okresu testowego ani razu nie byłem w stanie zbliżyć się do tego wyniku, aczkolwiek między 14, a 15 minut to standard. I choć są to różnice zauważalne w przypadku tak krótkiego okresu, to jednak i tak jestem bardzo, ale to bardzo zadowolony z szybkości. Tym bardziej że pozostawiając smartfon na około 3.5 minuty, odzyskamy niemal 50%, a to pozwoli na pracę smartfona przez blisko cały dzień, przy nieco mniej intensywnym użytkowaniu.
Zważywszy na akt, że szybkie ładowanie wyzwala sporo ciepła, Infinix zastosował 20 czujników kontroli temperatury, które chronią przed przegrzaniem zarówno samo urządzenie, jak i ładowarkę oraz kabel.
Stereofoniczne głośniki oferują przyjemny dźwięk, a do tego jeszcze na odpowiednim poziomie głośności. I choć niskie tony nie są jakieś mocno słyszalne, a głośniki są stricte średnio tonowe, to jednak brzmią naprawdę nieźle, co jest sporym zaskoczeniem w przypadku tego producenta.
Zero Ultra ma kompletne zaplecze komunikacyjne z modułem GPS, NFC do płatności zbliżeniowych i szybkiego parowania urządzeń, Bluetooth, dwuzakresowy moduł WiFi obsługujący standard Wi-Fi 6, modem 5G, jak również USB 2.0 typu C. Jest zatem bardzo przyzwoicie. Nie zabrakło nawet radia FM.
Podsumowanie
Infinix Zero Ultra to dość interesujący smartfon, który wyróżnia się na tle konkurencji i próbuje udawać flagowca, choć w rzeczywistości to średniak. Jego ogromnym atutem jest oczywiście piekielnie szybkie ładowanie, ale nie można zapomnieć także o bardzo dobrym aparacie głównym 200 MP. To te dwa elementy wraz z zakrzywionym wyświetlaczem OLED sprawiają, że warto zastanowić się nad zakupem.
Jakość wykonania i design również zaliczyć można do zalet, gdyż wyświetlacz wypełnia niemal cały front, a tylny panel ma nietypowy wzór.
Plusy:
+ superszybkie ładowanie 180W
+ zakrzywiony ekran OLED 120Hz
+ imponujący w tej klasie aparat 200MP
+ dobre ujęcia nocne
+ nowoczesna i dobrze wykonana obudowa
+ bogaty zestaw sprzedażowy
Minusy:
– W tej cenie wydajność powinna być lepsza
– Przeciętne możliwości wideo
– Przeciętny aparat z szerokim polem widzenia
– Niedopracowane oprogramowanie