Obecnie rynek wzmocnionych smartfonów wygląda zdecydowanie inaczej niż dekadę temu. Prym wiodą chińskie marki, ale swój udział w rynku mają też lokalni gracze jak polski HAMMER. Jak na ich tle wypada Motorola Defy (2021)? Sprawdźmy.
Motorola podkreśla, że smartfon jest wynikiem współpracy z Bullitt Group, producentem wytrzymałych telefonów komórkowych.
Niecodzienny wygląd, który może się podobać
Zacznę od zestawu i wyglądu. W pudełku otrzymujemy oprócz samego smartfonu i ładowarki ciekawy gadżet… smycz na nadgarstek! Tak, przypomniały mi się zamierzchłe czasy, kiedy to smycze do telefonów komórkowych były codziennością. Na obudowie (lewy dolny narożnik) znajdziemy specjalny otwór montażowy – wszystko jak dawniej. Uważam, że rozwiązanie to jest jak najbardziej trafione, skoro potencjalni użytkownicy Defy to osoby pracujące i przebywające głównie na świeżym powietrzu, często trudnych warunkach atmosferycznych.
Obudowa jest naprawdę solidna, w pierwszej chwili można pomyśleć, że całość umieszczono w specjalnym etui. Nic bardziej mylnego, dodatkowy pokrowiec jest tutaj zbędny.
Motorola Defy ma dość kanciaste kształty, poza zaokrąglonymi narożnikami (jak widzicie na zdjęciach, nie wszystkie są takie same).
Zastosowane materiały wyglądają na bardzo solidne i muszą takie być skoro produkt otrzymał certyfikat zgodności z normami wojskowymi (MIL SPEC 810H). To sprawia, że smartfon wytrzymuje ekstremalne temperatury (wahania w zakresie od -30°C do 75°C), nie straszne są mu wszelkiego rodzaju naprężenia, a także z powodzeniem przeszedł szereg testów zderzeniowych.
W przeciwieństwie do wielu starszych odpornych smartfonów, nie znajdziemy tutaj tandetnych gumowych uszczelek. Producent zadbał, aby gniazdo słuchawkowe i portu USB-C były odpowiednio szczelne bez dodatkowej ochrony. Brawo.
Oczywiście solidna obudowa odporna na upadki odbija się na masie i wielkości całej konstrukcji. Z tym jednak liczą się potencjalni użytkownicy tego typu smartfonów. Wymiary urządzenia wynoszą 169,8 x 78,2 x 10,9 mm przy masie 232 gramów.
Na górnej krawędzi umieszczono gniazdo słuchawkowe, po prawej stronie znajdziemy fizyczne przyciski regulacji głośności i zasilania. Jest też dodatkowy programowalny przycisk, do którego możemy przypisać ulubioną aplikację bądź funkcję.
Z tyłu producent zaimplementował nieco wklęsły moduł aparatu oraz czytnik linii papilarnych. Jego praktyczność zależy od rozmiaru dłoni, w moim przypadku zazwyczaj udawało mi się komfortowo odblokować telefon biorąc smartfon do ręki i angażując palec wskazujący.
Podoba mi się, że Motorola nie poszła za daleko w kwestii agresywnego wyglądu w czym lubują się konkurencyjni producenci. Stonowany design to naprawdę rozsądny ruch.
Porządnie zabezpieczony ekran
Producent dużo uwagi poświęcił odporności urządzenia, a wiele innych aspektów zeszło na drugi plan. Firma najwyraźniej stwierdziła, że osoby szukające tego typu sprzętu gotowe są na pewne kompromisy. W przypadku ekranu, kompromis może mieć jednak uzasadnienie.
Na froncie znajdziemy 6,5-calowy ekran IPS HD+ zabezpieczony topowym szkłem Corning Gorilla Glass Victus o grubości 0,7 mm i osadzonym 0,5 mm poniżej powierzchni obudowy. Zapewnia to możliwość obsługi mokrymi palcami. Niska rozdzielczość ekranu HD+ (1600×720) wpływa również pozytywnie na żywotność akumulatora.
Jakość wyświetlanego obrazu nie powala, jest po prostu wystarczająca, ale po telefonie w tej cenie spodziewałem się nieco więcej. Muszę zwrócić uwagę również na maksymalną jasność, która nie wypada najlepiej. Korzystanie z telefonu w mocnym słońcu nie jest komfortowe.
Wydajność i bateria
Za wydajność odpowiada śmiordzeniowy procesor Qualcomm SD662 2 GHz, który znajdziemy w wielu budżetowych smartfonach, których cena nie przekracza 1000 zł. Specyfikację uzupełnia GPU Adreno 610, 4 GB RAM, 64 GB ROM (możliwość rozbudowy za pomocą karty MicroSD), Bluetooth 5.0, NFC, Wi-Fi 2,4 GHz / 5 GHz (A/B/G/N/AC) i radio FM.
Jest też szereg czujników (zbliżeniowy, oświetlenia otoczenia, akcelerometr, żyroskop, kompas elektroniczny, GPS).
Otrzymujemy zatem parametry podobne do moto g9 power, której cena aktualnie wynosi 799 zł.
Niska rozdzielczość aparatu i dobrze zoptymalizowane oprogramowanie na szczęście sprawiają, że telefon działa całkiem żwawo. Owszem, daleko mu do szybkości i wydajności urządzeń z wyższej półki, ale w codziennych zastosowaniach Motorola Defy nie powinna przysparzać problemów.
Mocna bateria to atut wielu smartfonów spod znaku Moto. Nie inaczej jest w przypadku omawianego pancerniaka.
Na pokładzie znajdziemy ogniwo o pojemności 5000 mAh wspierane przez technologię ładowania TurboPower 20 W. Szybkie ładowanie niestety nie jest imponujące – aby naładować smartfon do pełna potrzeba 2 godzin i 20 minut.
Czas pracy akumulatora wypada bardzo dobrze. Przy umiarkowanym korzystaniu po ładowarkę można spokojnie sięgać raz na trzy dni. Dokładnie takiego wyniku spodziewałem się patrząc na parametry urządzenia.
Aparat – bez zaskoczenia
Zestaw fotograficzny składa się z następujących elementów: matryca główna 48 Mpix f/1,8 + czujnik głębi ostrości 2 Mpix + makro 2 Mpix. Wbrew panującym trendom, na pokładzie zabrakło szerokiego kąta.
Smartfony Motorola zazwyczaj nie zachwycają pięknymi więc po Defy nie spodziewałem się cudów. Zresztą podobnie jest z innymi wzmocnionymi smartfonami – aparat po prostu jest, ale nie stanowi kluczowego “ficzera”.
Zdjęcia z aparatu głównego wypadają naprawdę dobrze w świetle dziennym. Nie brakuje szczegółowości, a kolory są poprawnie odwzorowane. Oczywiście, im mniej światła, tym więcej szumów.
Tryb makro niestety rozczarowuje. Elementy fotografowane z bliska nie zawsze są ostre i szczegółowe.
Aplikacja aparatu oferuje sporo trybów fotografowania: makro, portret, wycinek zdjęcia, kolor sportowy, nocne zdjęcia, ruchome zdjęcia, panorama czy film na żywo. Można też wybrać tryb manualny z regulacją balansu bieli, ISO czy czasu naświetlania.
Więcej zdjęć w oryginalnej jakości znajdziecie na naszym dysku Google.
Oprogramowanie potrafi irytować
Zawsze powtarzam, że szukając smartfon bez zbędnych dodatków, warto zainteresować się ofertą Motoroli. W tym przypadku coś poszło nie tak. Urządzenie posiada wiele preinstalowanych aplikacji i z pewnością jest to wątpliwa zasługa współpracy z Bullitt Group. W dodatku oferują one tylko anglojęzyczny interfejs, wymagają rejestracji i nie da się ich odinstalować.
Warto dodać, że telefon zadebiutował z Androidem 10 na pokładzie. To małe rozczarowanie, gdyż na rynku dostępna jest już wersja 11. Ponadto producent informuje, że aktualizacje zabezpieczeń obejmują okres 2 lat, a sprzęt zgodny jest z programem Android Enterprise.
Podsumowanie i ocena
Pomimo kilku niedociągnięć, Motorola Defy stanowi udany powrót kultowej marki na rynek wzmocnionych smartfonów.
Sprzęt trzeba pochwalić przede wszystkim za świetną obudowę. Jej wygląd nie jest krzykliwy, dobrze leży w dłoni i posiada wystarczającą odporność, aby bez strachu korzystać z telefonu w terenie. No i ten uchwyt na smycz… przydatne i budzi sentyment 🙂
Specyfikacja mogłaby być lepsza (szczególnie ekran), ale mam świadomość, że wpłynęłoby to na cenę. Najwyraźniej producent uznał, że 1500 zł to maksymalna kwota, jaką są w stanie wydać amatorzy sprzętu z segmentu rugged.