Od jakiegoś czasu Razer odświeża tę linię gryzoni. Do naszej redakcji trafił najnowszy model. DeathAdder V2 Pro to przede wszystkim pierwszy bezprzewodowy gryzoń w całej serii, ale także zaawansowany sensor i więcej możliwości zamkniętych w dobrze znanej konstrukcji. Czy warto zwrócić na niego uwagę? Sprawdzamy.
Dobrze znany wygląd. Wysoka ergonomia
Ostre kształty, dobre wyprofilowanie, przemyślane przyciski – za to gracze uwielbiają DeathAddery i na całe szczęście w wersji V2 Pro pod tym względem niewiele się zmieniło. To wciąż bardzo dobrze leżąca w ręce myszka, świetnie nadająca się do szybkich i intensywnych FPS-ów.
Gryzoń charakteryzuje się ciekawym i dobrze wyprofilowanym garbem, który sprawia, że cała konstrukcja jest bardzo wygodna. Można na nim oprzeć całą rękę. Nie zabrakło gumowanej sekcji bocznej pod kciuka o przyjemnej i antypoślizgowej fakturze. W tej samej części znajdują się dwa przyciski dodatkowe. Tutaj nadal nic się nie zmieniło – w moim odczuciu jeden z przycisków jest nieco za daleko od naturalnego położenia kciuka i żeby go aktywować, trzeba wykonać lekki ruch całą dłonią. Z drugiej jednak strony takie rozmieszczenie sprawia, że trudno o przypadkowe wciśnięcie. To po prostu się nie zdarza.
Antypoślizgowa, chropowata powłoka znalazła się również na prawej krawędzi, gdzie zazwyczaj opiera się mały palec. Taki projekt sprawia, że gryzoń pewnie leży w dłoni.
Główna część myszki pozostała bez większych zmian. Wykonana jest z dobrej jakości tworzywa sztucznego w kolorze czarnym. Nie zabrakło charakterystycznych, agresywnie wyprofilowanych przycisków głównych.
W przypadku rolki producent zrezygnował z podświetlenia, choć podejrzewam, że zabiegiem tym chciano wydłużyć czas działania na baterii. Kółko myszki tradycyjnie dla tego modelu jest w miarę ciche – wydaje tylko subtelny, niemal niesłyszalny klik informujący o przesunięciu jej o jeden ząbek w górę lub w dół.
Zaraz pod rolką znalazło się miejsce dla dwóch przycisków. Domyślnie służą one do szybkiej zmiany DPI w locie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby ich dokładne działanie zaprogramować w dedykowanej aplikacji.
Pod spodem również bez większych zmian. W górnej części uświadczymy dwa mniejsze ślizgacze, w dolnej zaś jeden większy. Mysz bezproblemowo sunie zarówno po podkładkach, jak i po blacie biurka, nie stawiając przy tym żadnych oporów.
Z dołu mamy też przycisk do szybkiej zmiany wgranych profilów użytkownika. Gryzoń ma wewnętrzną pamięć, na której można przechowywać aż pięć różnych profilów. Jest też przełącznik połączenia bezprzewodowego – do wyboru Bluetooth lub szybkie połączenie Razera bazujące na technologii 2,4 GHz.
Warto na chwilę zatrzymać się przy sposobie podłączenia myszki do komputera. Można skorzystać z kabla USB, który należy wpiąć z przodu gryzonia, ale producent oferuje też moduł Bluetooth (bardziej energooszczędny) i Razer HyperSpeed o obniżonym opóźnieniu. Ten ostatni wymaga podłączenia dedykowanego dongle’a do komputera.
Pomimo konieczności umieszczenia w konstrukcji baterii, mysz jest bardzo lekka – lżejsza od większości gryzoni dostępnych na rynku. Dzięki temu zapewnia wysoki komfort użytkowania i szybką reakcję, choć zapewne znajdą się osoby, którym waga będzie przeszkadzać. A odważników dokładać tu nie można.
Bateria przy komunikacji za pomocą HyperSpeeda oferuje do 70 godzin pracy. Wynik ten można zwiększyć do około 120 godzin, jeżeli przesiądziemy się na połączenie Bluetooth, ale po co rezygnować z mniejszego opóźnienia, skoro gryzoń służy głównie do grania?
W praktyce myszkę musiałem ładować raz na 1,5 tygodnia, co jest zadowalającym wynikiem. Razer ma też w swojej ofercie stację dokującą, która ułatwia uzupełnianie energii, ale trzeba ją zakupić osobno.
Kończąc już kwestię wyglądu, nie można zapomnieć o podświetlanym logo producenta, którego barwę można zmieniać w aplikacji. Dzięki obsłudze technologii Chroma kolor może reagować na to, co dzieje się w kompatybilnych grach. Przykładowo po zginięciu w Apex Legends gryzoń świecił się na czerwono.
Jeszcze lepszy sensor
W Razer DeathAdder V2 Pro zawitał nowy sensor Focus+, który w rzeczywistości jest modyfikacją PixArta PMW 3389. To topowy czujnik optyczny, „rozpędzający” się nawet do 20 000 DPI, choć akurat wartość ta wydaje mi się sztuką dla sztuki – gracze raczej z niej nie skorzystają.
Nie ulega jednak wątpliwości, że to bardzo dobry sensor, który świetnie nadaje się do gier FPS. Wszystko dzięki jego powtarzalności – niemal zawsze daje on takie same rezultaty, bez akceleracji. Dzięki temu możemy ćwiczyć i wykorzystywać podczas gry pamięć mięśniową – Razer DeathAdder V2 Pro nie zawiedzie nas nawet w najbardziej intensywnej sytuacji.
Sprzęt przetestowałem m.in. w Apex Legends, gdzie na brak akcji nie można narzekać. Już od pierwszej rozgrywki czułem się jak w domu, doceniając wysoką precyzję gryzonia.
Sensor świetnie radzi sobie na różnych podłożach. Precyzyjnie oddaje ruchy zarówno na podkładce, jak i na blacie. Mam też ciekawe porównanie świadczące o jego jakości. Na co dzień korzystam ze starszej wersji DeathAddera na już dość leciwej podkładce, która przez swoje zużycie potrafi oddawać błędne wskazania kursora (dzieje się tak także na myszce biurowej, z której korzystam do pracy). DeathAdder V2 Pro radził sobie natomiast fantastycznie, świetnie oddając ruch nawet na tej powierzchni.
Na pochwałę zasługuje też możliwość dostosowania wysokości LOD-a, czyli odległości od podłoża, po przekroczeniu której ruch myszy nie jest odzwierciedlany. Do wyboru mamy wartość od 1 do 3 milimetrów. Fajna sprawa – gracz może ten parametr dostosować do własnych preferencji.
Oprogramowanie o dużych możliwościach
DeathAdder V2 Pro jest obsługiwany przez aplikację Razer Synapse 3, choć oczywiście nie trzeba jej w ogóle instalować, by korzystać z gryzonia. Dzięki niej możemy jednak dostosować kilka parametrów myszki, jak chociażby wspomniany już LOD, kolor podświetlenia, jego styl czy działanie konkretnych przycisków.
Do tego jest możliwość nagrywania własnych makr, dostosowywania poziomów DPI, pomiędzy którymi można się szybko przełączać, częstotliwości próbkowania itp. Gracze mogą też tworzyć własne profile i przypisywać je do konkretnych gier, by aktywowały się automatycznie po włączeniu danego tytułu.
Świetna, ale droga mysz
Razer DeathAdder V2 Pro to bardzo udana konstrukcja, w której ciężko doszukiwać się jakichś istotnych minusów. Ma przemyślaną i ergonomiczną budowę i świetny sensor, który sprawdza się w warunkach bojowych. Na pochwałę zasługuje też szybkie połączenie bezprzewodowe, które w rzeczywistości praktycznie nie odbiega od przewodowego i bateria, oferująca przynajmniej tydzień działania.
Do tej pory nie wspominałem jednak o cenie, wynoszącej około 600 złotych. Dla wielu graczy będzie to zbyt wysoki pułap i przez to gryzoń nie zostanie przez nich wybrany. Sam, choć jestem fanem DeathAddera, nie skusiłbym się na V2 Pro właśnie ze względu na wysoką cenę. Gdy jednak konstrukcja nieco się zestarzeje i przeminie tzw. podatek od nowości, V2 Pro będzie świetną propozycją dla graczy. Szczególnie jeżeli na co dzień gramy przede wszystkim w sieciowe strzelanki, choć oczywiście myszka świetnie nadaje się też do innych gatunków.
Plusy:
– kształt i wysoka ergonomia
– szybki moduł bezprzewodowy
– wytrzymała bateria
– rewelacyjny sensor
– oprogramowanie
Minusy:
– wysoka cena