Pojemność baterii telefonów zaczęła rosnąć, ale wzrost ten i tak nie nadąża za zapotrzebowaniem coraz bardziej prądożernych podzespołów. Czy to oznacza, że te „mądre” telefony, czyli smartfony, są skazane na ciągłe ładowanie? Ulefone Power 6 stara się udowodnić, że to nie jest norma.
Rynek smartfonów możemy mniej więcej podzielić na kilka kategorii – tańsze urządzenia Lite, te standardowe, wersje Pro, odmiany fotograficzne Zoom oraz te, które kosztem smukłości i niskiej wagi zyskały przydomek Power. Taki jest właśnie Ulefone Power 6, którego testowałem przez ostatnie kilka tygodni.
Czym się charakteryzuje Power 6? Przede wszystkim ogromną baterią o pojemności 6350 mAh. Jest to wartość prawie o połowie większa od takiego na przykład Galaxy Note 10 Plus, przy czym telefon raczej zachował standardowe wymiary. Fakt, jest gruby i ciężki, ale nadal całkiem przyjemnie leży w dłoni.
Testowany przeze mnie egzemplarz ma kolor niebieski, ale dostępne są jeszcze kolory czarny i czerwony. Plecki urządzenia pokryte zostały szkłem i ozdobione zostały całkiem ładną liniową teksturą, która w ciekawy sposób odbija światło.
Z tyłu znajdziemy też czytnik linii papilarnych oraz kwadratowy moduł aparatu z dwoma obiektywami i diodą doświetlająca. Do możliwości fotograficznych Ulefone Power 6 jeszcze wrócimy. Ramka jest wykonana z metalu, co na pewno dodatkowo zwiększa i tak dużą wagę, ale za to znacznie poprawia jego wytrzymałość.
To, co rzuca się w oczy, gdy patrzymy na ramkę Power 6, to dwie rzeczy. Po pierwsze jest to przycisk zasilania z czerwonym akcentem, co uważam za naprawdę fajny detal. Po drugie – niestety zabrakło tutaj złącza słuchawkowego, co biorąc pod uwagę rozmiary tego telefonu, uważam za mały absurd. Cóż takie trendy.
To jednak na front urządzenia będziemy patrzeć przez 99% czasu spędzonego z telefonem. Znajduje się tutaj ekran o przekątnej 6.3 cala i rozdzielczości FullHD + (2340 x 1080 pikseli), w którym zastosowano wycięcie w kształcie kropli wody. Czyli w sumie standard.
Moje pierwsze wrażenia, gdy wyciągnąłem telefon z pudełka i sprawdziłem jego zawartość, były naprawdę pozytywne! W zestawie otrzymujemy nie tylko ładowarkę, bardzo stylowy, czarno-czerwony kabel USC-C, niezbędny adapter słuchawkowy, ale również dodatkową folię ochronną na ekran (jedna jest fabrycznie nałożona) oraz silikonowe etui.
Telefon jest po prostu ładny, a cały zestaw prezentuje się naprawdę atrakcyjnie. Niestety czar zaczyna pryskać w momencie, gdy zaczniemy z telefonu korzystać. Zanim jednak omówię moje dosyć ambiwalentne wrażenia z użytkowania, to najpierw musimy trochę pomówić o podzespołach Ulefone Power 6.
Według producenta jest to pierwszy smartfon z ośmiordzeniowym układem MediaTek Helio P35. Układy te nie mają zbyt dobrej opinii i raczej kojarzą się z tańszą półką sprzętową. MediaTek stara się walczyć z tą niezbyt dobrą opinią i P35 miał być jednym z nowych narzędzi w tej walce.
Procesorowi towarzyszą 4 GB pamięci RAM oraz 64 GB pojemności na nasze dane i do tego momentu wszystko jest w w najlepszym porządku. Pełna specyfikacja telefonu prezentuje się następująco:
Ulefone Power 6 | Specyfikacja |
---|---|
Procesor i grafika | Ośmiordzeniowy MediaTek Helio P35 MT6765, 2.30 GHz PowerVR GE8320 |
Pamięć RAM | 4 GB |
Pamięć masowa | 64 GB |
Możliwość rozbudowy pamięci | Tak, slot microSD z obsługą kart do 256 GB |
Wyświetlacz | 6.3-cala IPS TFT |
Rozdzielczość | 1080 x 2340 pikseli, 409ppi |
Czujniki i dodatki | Czytnik linii papilarnych, czujnik zbliżeniowy, akcelerometr, czujnik światła otoczenia, magnetometr, żyroskop |
Akumulator | 6350 mAh, szybkie ładowanie 15W (5V/3A) |
Aparat fotograficzny | Tył: 16 MP, f/1.8, 2 MP czujnik głębi, Podwójna lampa błyskowa, Przód: 16 MP, f/1.8, |
System operacyjny | Android 9.0td> |
Transmisja danych | GSM / CDMA / LTE |
Łączność i lokalizacja | NFC, Bluetooth 5.0 EDR + BLE, Wi-Fi 802.11a/b/g/n/ac, 2,4 GHz + 5 GHz, GPS, AGPS, GLONASS, Galileo |
Porty | port USB typu C (do ładowania i przesyłu danych) |
Karta SIM | Podwójny slot na kartę nano-SIM |
Wymiary | 159,15 x 75,80 x 9,95 mm |
Masa | 207 g |
Powinno być wydajnie. Niestety w codziennym użytkowaniu jakoś tej wydajności mocno nie odczułem. Już po pierwszym uruchomieniu zauważałem, że interfejs urządzenia nie działa płynnie i widać spore klatkowanie. Przekonany, że jest to kwestia domyślnego launchera, zmieniłem go na Nova Launcher, ale to niestety nie wyeliminowało całkowicie problemu.
Standardowo sprawdziłem Ulefone w kilku podstawowych benchmarkach: Antutu, Geekbench i PCMark, bo daje to jakieś konkretne porównanie na tle konkurencji. Wyniki prezentują się następująco:
O ile wyniki Antutu i PCMark można zaakceptować, to wynik Geekbench, to jakieś… nieporozumienie. Motorola Moto G7 Power zasilana Snapdragonem 632 jest urządzeniem tej samej kategorii. Testowałem ją w wakacje i w tym samym teście osiągnęła wynik 1246 single-core i 4362 dla multicore. Jak widać, ten Helio P35 jakoś szału nie robi, delikatnie rzecz ujmując.
Poza tym w codziennym życiu telefon całkiem sprawnie radzi sobie z aplikacjami, które otwierają się płynnie i działają szybko i responsywnie. Dotyczy to również gier, a telefon sprawdziłem w kilku popularnych tytułach takich jak PUBG, Call of Duty Mobile, Asphalt 9 czy Minecraft.
Da się grać, a duża bateria sugeruje, że grać będziemy długo bez szukania ładowarki. No właśnie, bateria to kolejny element, który mnie w tym telefonie zadziwił. Niestety negatywnie. Po tak dużej baterii spodziewałem się wręcz astronomicznych osiągów na jednym ładowaniu. Efekt to około 2 dni przy całkiem spokojnym użytkowaniu, bez szaleństw.
Około, bo co bardzo zastanawiające, statystyki baterii są w tym telefonie dziwnie ukryte. Zazwyczaj przechodząc do sekcji Bateria w Ustawieniach, znajdziemy tam sekcje wykorzystanie ekranu oraz czas od ostatniego ładowania. Tutaj tego nie znajdziemy! Dla przykładu porównanie tej samej sekcji ustawień w Mi A1 oraz Power 6:
Powód ukrycia tych danych w telefonie, który cechuje się wyjątkowo dużą baterią, jest naprawdę zastanawiający. Co ciekawe, po wpisaniu w wyszukiwarkę frazy Wykorzystanie baterii, pojawia się ta opcja w wynikach! Niestety nie zawiera ona żadnych danych.
Nie zachwyca również czynnik linii papilarnych umieszczony z tyłu, który czasem po prostu nie działa. Często nie wykrywa mojego odcisku i muszę kilka razy przykładać palec, by i tak finalnie musieć podać kod, bo system zablokował czytnik z powodu zbyt wielu prób. Nie tak to powinno działać.
Niby mamy tutaj tez „bieda Face-ID” (nazwane tutaj „Odblokowywaniem twarzy” :)), które jak zwykle działa tylko w oparciu o przednią kamerkę, więc z bezpieczeństwem nie ma to nic wspólnego. Efekt tego jest tak, że praktycznie cofamy się o 5-6 lat, do czasów wszechobecnych PIN-ów.
Kolejnym zawodem jest aparat. Kwadratowy moduł kryjący dwa obiektywy, z czego ten drugi jest w sumie tylko dekoracją, a jego jedyną funkcją jest wykrywanie głębi, by osiągnąć efekt bokeh. Byłoby spoko, gdyby to chociaż działało poprawnie. Aparat robi zwyczajnie kiepskie fotki, no chyba że jesteśmy wyjątkowo niewymagający. Sprawdźcie zresztą sami, jak to wygląda:
Producent wrzucił tutaj kilka ciekawych funkcji tak jak obsługa gestów, które niestety działają podobnie jak wspomniany czytnik linii papilarnych. Albo nie działają wcale, albo działają wyjątkowo kapryśnie. Jakość ich implementacji odpowiada zresztą jakości tłumaczenia poszczególnych pozycji w menu.
Czy Power 6 robi w takim razie cokolwiek dobrze? W sumie to nie wiem, bo nie zauważyłem. Sztandarowa jego funkcjonalność, czyli wydajność baterii, faktycznie reprezentuje nieco wyższy poziom niż zwykle. Czuję jednak, że jest to poziom zbliżony do tanich chińskich powerbanków, które niby mają na obudowie napis 50000 mAh, ale w rzeczywistości warto odjąć tutaj jedno zero. Ten telefon obiecuje więcej, niż potrafi.
Niestety na koniec, jako kolejny i ostateczny już minus muszę podać cenę. W polskich sklepach ten telefon kosztuje około 700-800 zł. Tymczasem na Gearbest.com oferta jest korzystniejsza, bo można go dostać już za nieco ponad 500 zł. Problem w tym, że moim zdaniem i nie warto, bo bardziej opłacalnych i lepszych alternatyw jest po prostu więcej.