Do testów w naszej redakcji trafiło urządzenie, któremu chciałem przyjrzeć się już od dawna. Mowa o słynnym chłodzeniu typu AIO, a mianowicie NZXT Kraken X52. Nie skłamię mówiąc, że sprzęt ten jest spełnieniem marzeń wielu osób budujących wymarzonego peceta i nie chcących kłopotać się samodzielnym konstruowanie całego układu.
Z różnego rodzaju coolerów typu All-in-One korzystam od wielu lat. Od kiedy po raz pierwszy zdecydowałem się zainwestować własne pieniądze w chłodzenie wodne procesora po prostu nie widzę innej drogi. Powody są dwa: skuteczność tego rodzaju rozwiązania oraz osiągana dzięki niemu przestrzeń i estetyka we wnętrzu obudowy. Tak, jestem jedną z osób, które trzymają obudowę z oknem na biurku, po prawej stronie od monitora. Dlaczego o tym wszystkim piszę? Żebyście wiedzieli, że jestem osobą wymagającą. Na co dzień korzystam z zajmującego czołowe miejsca w rankingach Arctic Liquid Freezera 240 mm i taki też będzie mój punkt odniesienia.
Na zestaw NZXT Kraken X52 składają się 240 milimetrowa chłodnica (realnie 275 mm długości) o grubości 30 milimetrów, której żeberka wykonano z aluminium, połączona z nią dwoma przewodami o długości 40 cm każdy pompka ze zintegrowanym blokiem wodnym (80×80 mm) z miedzianą podstawką, dwa wentylatory Aer P120 (120 mm) pozbawione jakiegokolwiek podświetlenia (!) oraz komplet zapinek pozwalających zamocować chłodzenie na procesory Intela (Socket 1150, 1151, 1155, 1156, 1366, 2011, 2011-3, 2066) oraz AMD (AM4, FM2+, FM2, FM1 AM3+, AM3, AM2). Ponadto w zestawie znajdziemy kabel USB (!) łączący pompkę z płytą główną oraz nietypowy kabel, który pozwala podłączyć do siebie dwa wentylatory, by następnie je zasilić, a także podłączyć cały układ pod złącze PUMP_FAN na płycie głównej.
Uwagę zwraca kilka rzeczy. Przede wszystkim brak podświetlenia wentylatorów, których wygląd można określić mianem ascetycznych, wręcz topornych. Nie znaczy to, że są wykonane źle – wręcz przeciwnie, są solidne, a ich kabelki owinięto grubym oplotem. Dlaczego zabrakło ledów? Trudno powiedzieć, ale osoby korzystające z obudowy bez okna z przodu lub umieszczające chłodnicę w górnej części obudowy i tak nie powinny narzekać. Wentylatory pracują z prędkością obrotową od 500 do 2000 obr./min., emitując hałas na poziomie od 21 do 36 decybeli.
Drugą kwestią jest podłączenie pompki do gniazda USB na płycie głównej, dzięki któremu można uzyskać dostęp do zaawansowanych statystyk pracy urządzenia oraz sterować nim z poziomu doskonałego oprogramowania NZXT CAM, któremu więcej uwagi poświęcam dalej.
Założenie chłodzenia na procesor jest bajecznie proste i zaryzykuję stwierdzenie, że poradzi sobie z nim nawet osoba zupełnie nieobeznana z technikaliami. Serio, łatwiej być po prostu nie może – niczego nie da się zepsuć. We wszystkim pomaga czytelna, dobrze napisana instrukcja obsługi wraz z ilustracjami. Problematyczne jest jedynie… umiejscowienie pompki. Zależało mi na tym, aby napis „NZXT” znalazł się we właściwej płaszczyźnie. Udało się, ale nie było to łatwe.
Przewody wychodzące z chłodnicy są nieco zbyt długie i musiałem trochę się nagimnastykować, aby odpowiednio je ułożyć. Lepiej za długie niż za krótkie? Może, ale 40 cm to lekka przesada.
Platforma testowa
- Procesor: Intel Core i5 9600K
- Karta graficzna: Palit GeForce RTX 2080 Ti Dual
- Płyta główna: MSI MPG Z390 Gaming Pro Carbon Ac
- Zasilacz: Seasonic FOCUS Plus Gold 650
- Dysk systemowy: Samsung SSD 850 EVO 500 GB
- Obudowa: Sharkoon Night Shark RGB
Producent w zestawie dołącza dwa wentylatory, więc tyleż samo zamocowałem na chłodnicy. Zdecydowałem się na najpopularniejszy układ w którym wentylatory wdmuchują powietrze na żeberka z przodu obudowy, wydmuchując je przy okazji do wnętrza obudowy (tzw. układ „push”). Liczne testy pokazują, że taki układ jest najskuteczniejszym i pozwalającym zachować optymalne temperatury pracy procesora.
Po włączeniu komputera moją uwagę zwróciła… cisza. Wentylatory pod niskim obciążeniem pracują w zasadzie bezgłośnie. W dobrze wygłuszonej obudowie nie będzie słychać także pompki, która pracuje w zakresie 1600-2800 obr./minutę. Piorunująco dobre wrażenie robi także podświetlany blok NZXT na procesorze. Kojarzycie fenomenalną obudowę In-Win 805 Infinity? Tutaj też mamy do czynienia z efektem „głębokiej studni”. Co ciekawe, podświetlenie ustawia się niezależnie dla napisu oraz wewnętrznych okręgów bloku.
Trudno sobie wyobrazić, aby do chłodzenia wodnego można było stworzyć funkcjonalne oprogramowanie. Tymczasem w NZXT ekipa powiedziała „potrzymajcie nam piwa” i dokonała rzeczy niezwykłej. Soft NZXT CAM podzielono zasadniczo na trzy główne zakładki – My PC, Lighting oraz Tuning.
W pierwszej znajdziecie swoisty monitoring pracy procesora, karty graficznej, RAMu, ruchu sieciowego i przestrzeni dyskowej. Jest tam nawet specyfikacja komputera, a także… kalkulacja czasu, jaki spędziliście w poszczególnych grach w danym przedziale czasu.
Druga zakładka to to, co tygrysy lubią najbardziej. To właśnie tutaj steruje się podświetleniem okręgów oraz napisu. Można wybierać dowolny kolor z palety RGB, a także kilkanaście różnych styli działania podświetlenia (statyczne, oddychanie i wiele innych). Nic nie stoi na przeszkodzie, aby stworzyć kilka ulubionych konfiguracji, by później móc się miedzy nimi wygodnie przełączać.
Zakładka tuning pozwala personalizować pracę chłodzenia, o ile nie jesteście usatysfakcjonowani ustawieniami domyślnymi. Regulować można kilka różnych poziomów wydajności pompki oraz wentylatorów i tworzyć różne profile. W sekcji Overclocking podkręcicie kartę graficzną, a w Power, o ile dysponujecie odpowiednim zasilaczem, dostosujecie także ustawienia zasilania.
Oprogramowanie NZXT robi świetne wrażenie swoimi możliwościami – oferuje nawet nakładkę w grze do wyświetlania obciążenia procesora, karty graficznej, pamięci RAM i licznika klatek na sekundę. Jeszcze więcej funkcji odblokujecie tworząc konto NZXT, ale… nie jest to wymagane do korzystania z żadnej z powyższych opcji. Tu naprawdę jest wszystko, a sam soft jest niebywale lekki i wykazujący nikłe zapotrzebowanie na zasoby.
Przejdźmy jednak do meritum, czyli odpowiedzmy sobie na pytanie: jak to chłodzi? Odpowiedź krótka: doskonale. W stanie spoczynku temperatura mierzona programem CPUID HWMonitor wynosiła średnio 33 stopnie. To aż o 3 stopnie mniej od wyniku mojego chłodzenia Arctic Cooling. 30 minutowa sesja w Wiedźmina 3 rozgrzała procesor Intel Core i5-9600K do zaledwie 49 stopni Celsjusza (52 stopnie na chłodzeniu AC). Zwróćcie uwagę na to, że porównuję ze sobą dwa coolery AIO, które uchodzą za jedne z najlepszych dostępnych rozwiązań, a mimo to różnica pomiędzy nimi sięga kilku stopni Celsjusza. Dość powiedzieć, że na niezłym chłodzeniu powietrzem wyniki w zależności od obudowy i chłodzenia wynosić potrafią od 60-kilku do nawet 70-kilku stopni, więc różnica jest kolosalna. Dokupienie i zamontowanie dodatkowych dwóch wentylatorów, które bez problemu można zamontować na chłodnicy zmniejszyłoby zapewne temperatury jeszcze mocniej.
Podsumowanie
NZXT Kraken X52 to chłodzenie dla osób, które chcą sięgnąć po rozwiązanie z najwyższej półki wydajnościowej i jakościowej i nie jest im straszna cena na poziomie ok. 549 złotych. Bez względu na to, czy ta kwota wywołuje u Was lekkie ugięcie kolan, czy też nie, uwierzcie mi: warto. Kraken X52 skutecznie chłodzi oraz wygląda rewelacyjnie. Na dodatek producent obejmuje sprzęt aż 6-letnią gwarancją, co jest niezwykle rzadko spotykane.
Mocne strony:
+ rewelacyjna skuteczność chłodzenia
+ cicha praca wentylatorów
+ pięknie wykonany blok z podświetleniem RGB
+ wysoka jakość wykonania układu
+ doskonałe oprogramowanie NZXT CAM
+ kompatybilność
+ aż 6 lat gwarancji
Słabe strony:
– wentylatory bez podświetlenia
– lustrzana powierzchnia bloku podana na zarysowania