PARAMETRY TECHNICZNE
Procesor | AMD Jaguar 1,75 GHz x86-64 (osiem rdzeni) |
Układ graficzny | AMD Graphics Core Next (1,31 TFLOPS) |
Pamięć | 8 GB DDR3 2133 MHz |
Dysk twardy | 500 GB |
Napęd | 6x Blu-Ray, 8x DVD |
Kontroler | bezprzewodowy |
Kamera | Kinect – drugiej generacji (1080p) |
Złącza | 3x USB 3.0, HDMI 1.4, AV, optyczne złącze S/PDIF, port Ethernet, Kinect |
Łączność | Ethernet, Wi-Fi 802.11n |
Kompatybilność wsteczna | Nie |
Zasilacz | zewnętrzny |
Wymiary | 33,3 x 27,4 x 7,9 cm |
WYGLĄD I KONSTRUKCJA
Pierwszym, co rzuca się w oczy w przypadku Xboxa One jest bez wątpienia jego wielkość (dokładne wymiary w tabelce powyżej). Jest duży. Bardzo duży. I ciężki. Bije na głowę zarówno swojego głównego konkurenta, jak i konsole starej generacji. Żarty o tym, że przypomina magnetowid mają w sobie sporo prawdy. Oczywiście moja opinia jest całkowicie subiektywna, ale trochę dziwię się, że w ktoś podczas projektowania tego sprzętu uznał, że taki design to dobry pomysł. Rozumiem, że zgodnie ze współczesną modą stawia się na prostotę, ale chyba Microsoft posunął się w tym przypadku o krok za daleko. Chociaż jeszcze raz podkreślę, że jest to wyłącznie moje zdanie i nawet w naszej redakcji znalazły się osoby, którym wygląd nowego Xboxa odpowiada. Rzecz gustu.
Przyjrzyjmy się konsoli bliżej. Z przodu urządzenia znajdziemy chromowany szczelinowy napęd blu-ray (z lewej strony) oraz dotykowy włącznik w kształcie symbolu Xboxa (po prawej), ukryty za lśniącym szklanopodobnym plastikiem. Sprzęt wyposażony jest łącznie w 3 porty USB, z których jeden umieszczony został na lewym boku konsoli, podczas gdy dwa następne trafiły na tylny panel.
Znajdziemy tam, także dwa porty HDMI, wejście służące do podłączenia sensora Kinect, port Ethernet oraz gniazdo na zewnętrzny odbiornik podczerwieni, do obsługi pilotów telewizyjnych. Microsoft zrezygnował całkowicie z wejść analogowych, więc obraz przesyłany jest wyłącznie przez kabel HDMI.
Odchodząc na chwilę od samej konsoli, sprawdźmy co jeszcze znajdziemy w pudełku. Mamy tam zasilacz, kabel HDMI, jeden kontroler (wraz z bateriami), headset i szereg instrukcji. Fabrycznie w zestawie, który rozpakowywaliśmy (film z tego wydarzenia możecie zobaczyć powyżej) nie ma żadnych gier, ale dzięki uprzejmości Xbox Polska (która użyczyła nam konsoli do testów) dostaliśmy także trzy tytuły do odpalenia na nowym sprzęcie. Nie otrzymaliśmy niestety sensora Kinect, więc nie mieliśmy okazji go sprawdzić.
Do pada i headsetu przejedziemy niebawem. Teraz jednak skupmy się na zasilaczu. Z racji ukrytego w nim wiatraczka, który chłodzi go 24 godziny na dobę (nawet gdy Xbox One jest wyłączony) ten sprzęt musi być duży. Jednak trochę szkoda, że projektanci Microsoftu zdecydowali się na umieszczenie go poza konsolą. Wydawać by się mogło, że przy takim rozmiarze Xboxa One zasilacz zmieści się w nim bez problemu, ale tak się nie stało. Główny konkurent giganta z Redmond – Sony wraz ze swoim Playstation 4, postawili na wewnętrzny adapter, mimo mniejszych gabarytów urządzenia. No cóż, najwidoczniej tak właśnie miało być.
Nie jest też tak, że zasilacz jakoś niesamowicie przeszkadza w obcowaniu z konsolą. Jeśli umieścimy Xboxa na półce pod telewizorem, to pewnie z czasem o nim zapomnimy. Problem może pojawić się wtedy, gdy często przenosimy nasz sprzęt. Dodatkowe klamoty w postaci niemałego zasilacza i kabla do niego mogą zacząć trochę irytować.
Z sytuowaniem konsoli wiąże się osobna kwestia, ponieważ X1 w przeciwieństwie do swojego poprzednika nie może być stawiany w pozycji pionowej. Nie dlatego, że fizycznie nie da się tego zrobić. Po prostu nowy sprzęt Microsoftu nie został zaprojektowany by ustawiać go w ten sposób. I trzeba pamiętać, że jeśli upieramy się by stał właśnie tak, to robimy to na własne ryzyko.
Omówiliśmy już konsolę, przyszła pora na kontroler. Projekt pada do Xbox One nie jest szczególnie rewolucyjny i został w bardzo dużej mierze oparty na kontrolerze do Xbox 360. Ale nie ma w tym nic złego, bo po co zmieniać coś, co się świetnie sprawdza? Przyznam szczerze, że kontroler z „trzystasześćdziesiątki” był moim ulubionym padem ze „starszych generacji”, a sprzęt do Xbox One jest równie dobry, jeśli nie delikatnie lepszy.
Mimo, że sam generalny projekt kontrolera niewiele się zmienił, to jednak drobnych modyfikacji jest całkiem sporo. I tak: poprawiony został krzyżak, powiększono triggery i odrobinę zmniejszono gałki analogowe (co jednak absolutnie nie przeszkadza w graniu).
Zmiany nie ominęły także przycisków. Guzik Xbox stał się płaski i niestety stracił swoje przydatne funkcje. Oczywiście, za jego pomocą wciąż włączamy kontroler, ale już nie pokazuje nam, którym graczem jesteśmy ani jaki jest stan baterii naszego pada. Trochę szkoda. Dwa pozostałe przyciski „back” i „start” zmieniły się w „view” i „menu”, a ich zadania często zależne są od gry, w którą aktualnie gramy. Okazuje się, że rok to zbyt mało by usystematyzować funkcje dla wszystkich tytułów. Jednak ich rola w dużej mierze jest taka sama jak w przypadku poprzedniego pada.
Co ciekawe wibruje już nie tylko cały pad, ale także same triggery. Daje to fajny efekt szczególnie w grach wyścigowych (symulując odmienną nawierzchnie) i w „strzelankach” (imitując odrzut po wystrzale broni).
Kontroler zasilany jest dwiema bateriami AA, które według producenta mają starczać na około 40 godzin zabawy. Podczas moich testów, spędzając z konsolą często po kilka godzin dziennie, nie udało mi się ich rozładować. Wydaje się, że najlepsze podsumowanie dla pada Xbox One to po prostu – dobre stało się jeszcze lepsze. Duży plus.
Natomiast, jeśli chodzi o headset to tak kolorowo nie jest. Jest on niesamowicie niewygodny i nie mówię tutaj wyłącznie o dyskomforcie, jaki możemy odczuć mając go na głowie, ale też o wątpliwej wygodzie korzystania z niego. Mikrofon wmontowany został „na sztywno”, więc nie ma mowy odgięciu go, w którąkolwiek ze stron, a samo dopasowywanie sprzętu do naszych preferencji ogranicza się do manewrowania nim w górę i w dół. Lepiej to robić gdy mamy headset w rękach, bo kiedy wyląduje już na naszej głowie to również w tym wypadku o wygodzie możemy zapomnieć. Jak dla mnie akcesorium źle zaprojektowane i w takiej formie zupełnie nieprzydatne. Jeśli jednak potrzebujemy słuchawek do naszej konsoli, to radzę wymienić go przy pierwszej nadarzającej się okazji.
OPROGRAMOWANIE
Przyszła pora na pierwsze uruchomienie i… od razu mały zgrzyt bo już przy starcie konsola zaczęła nienaturalnie „szumieć”. Okazało się, że ten problem nie dotyczy tylko naszego egzemplarza, bowiem całkiem spora ilość nabywców nowego sprzętu Microsoftu na to narzeka. Wina leży w partii wadliwych konsol, które trafiły na nasz rynek (i nie tylko nasz). No i wygląda na to, że nam również trafił się taki egzemplarz. Oczywiście nie przeszkadza to w korzystaniu z Xbox One, ale może trochę irytować. Jeśli trafiło wam się takie „charczenie” urządzenie możecie je reklamować u swojego sprzedawcy, my jednak postanowiliśmy testować dalej.
Na początek krótka, bezproblemowa konfiguracja i następnie musimy poświęcić chwilę na pobranie aktualizacji (570 MB). Przy pierwszym uruchomieniu musimy podłączyć konsole do internetu. Później już bez problemu może działać offline.
Dalej mamy wybór trybu, w którym Xbox One ma się odpalać. Decydujemy się albo na wolniejszy, ale oszczędzający energię lub taki, w którym konsola nie wyłącza się tylko przechodzi w stan uśpienia (pobiera więcej prądu, ale możemy błyskawicznie wybudzić sprzęt). Dalej logujemy się na naszym koncie Xbox Live i już po chwili witają nas znane z Windows 8 kafelki.
Jak można było się spodziewać interfejs X1 też przeszedł (w tym przypadku niemały) lifting. Nasze menu główne posiada tylko trzy zakładki – Przypięcia, Start i Sklep. Pierwsza z nich to gry, aplikacje czy inne skróty, które sami postanowimy „przypiąć” do tego menu, żeby mieć do nich szybki dostęp. Sklep jak można się domyślić to zakładka, w której wyświetlać się będą aktualne promocje czy polecane tytuły sklepu Xbox Store.
Część menu, która interesuje nas najbardziej, i w której spędzimy najwięcej czasu to Start. Największy kafelek to aktualnie uruchomiona aplikacja. Po jego lewej stronie wyświetla się nasz profil gracza, a po prawej (oraz pod nim) umieszczono szereg mniejszych kwadracików, dających nam dostęp do rozmaitych funkcji. Znajdziemy tam m.in. skrót do Gier i aplikacji, opcji Wstaw (o niej za chwilę) ostatnio uruchamiane programy oraz podgląd na to, co w danym momencie mamy w napędzie urządzenia.
Ogólnie nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Xbox One został zaprojektowany z myślą o sterowaniu głosem i przy braku tej opcji (obecnie konsola nie posiada obsługi komend głosowych w języku polskim, a w przypadku wyboru interfejsu w naszym rodzimym języku, sterowanie głosem po angielsku również jest niedostępne) obsługiwanie sprzętu padem może sprawiać drobne trudności.
Oczywiście po kilku dłuższych posiedzeniach, poruszanie się po kafelkowym interfejsie nie sprawi nam już większych problemów, ale nie zmienia to faktu, że znacznie łatwiej byłoby wydać polecenie używając komend głosowych niż przebijać się przez kilka kolejnych okien. Bo niestety część opcji jest dość mocno ukryta i by z nich skorzystać (lub by np. zmienić ustawienia) najpierw trzeba do nich dotrzeć. Szkoda trochę znanego z Xbox 360 menu guide, które mogliśmy odpalić w każdym momencie za pomocą przycisku Xbox na naszym padzie. Korzystanie z niego pozwalało nam oszczędzić dużo czasu, który musielibyśmy poświęcić na wyszukiwanie interesującej nas funkcji. Teraz niestety o oszczędzaniu czasu nie ma mowy.
Wracając do funkcji „Wstaw”. Polega ona wydzieleniu na naszym ekranie drugiego, mniejszego okna, w którym podczas gry możemy odpalić np. listę osiągnięć czy przeglądarkę internetową. Fajna sprawa, chociaż tak jak przed chwilą wspominałem, znacznie lepiej sprawdza się to w przypadku komend głosowych niż pada.
Poza tym, niestety nie wszystkie aplikacje możemy otworzyć w tak małym oknie, niektóre wymagają pełnego ekranu. Inne z kolei są trochę nieprzemyślane jak np. Internet Explorer. Przyznaje, że opcja wyszukiwania rozwiązania naszego problemu napotkanego w grze, bez wychodzenia z niej jest naprawdę niezłym pomysłem. Ale kłopot polega na tym, że przeglądarka otwiera strony „normalnie”, przez co często stają się dość nieczytelne. Lepszym wyjściem byłoby zastosowanie wersji mobilnej witryn (oczywiście o ile takie są). Nie wydaje się, że jest to coś z czym Microsoft by sobie nie poradził, więc może z czasem doczekamy się stosownej łatki.
Gigantowi z Redmond zależało by Xbox One stał się naszym domowym centrum rozrywki, dlatego prócz oczywistego grania w gry, możemy na nim również słuchać muzyki, oglądać filmy na płytach Blu-ray i DVD, a także odtwarzać pliki audio i wideo z urządzeń USB (póki co, w kilku najpopularniejszych formatach, ale ich ilość ma stale rosnąć). Do tego dochodzi oczywiście szereg aplikacji, które co ciekawe musimy zainstalować sobie sami. Czysty system nie ma bowiem wgranego nawet Internet Explorera, o YouTube czy Skype nie wspominając.
Widocznie twórcy doszli do wniosku, że nie ma sensu zmuszać kogoś do użytkowania programów, z których ten nie chce korzystać. Dlatego dostajemy możliwość dopasowania aplikacji do własnych potrzeb. Instalacja jest błyskawiczna i bezproblemowa, dlatego takie rozwiązanie nie powinno nikomu przeszkadzać.
Pozostałe oprogramowanie, o którym warto wspomnieć (i z którego polski użytkownik może korzystać) to Twitch i Upload Studio. Pierwszego raczej przedstawiać nie trzeba. Aplikacja daje nam dostęp do bogatych zasobów tego portalu czyli tysięcy materiałów z gier (i nie tylko) oraz możliwość streamowanie bezpośrednio z naszej konsoli. Drugi natomiast, to wirtualne studio do edycji filmów. Jakich filmów zapytacie? Tych, które Xbox One może nagrać podczas, gdy my na przykład pokonujemy innego gracza w grze FIFA 15. Taki materiał wideo może mieć do 5 minut i zarejestrować również wydarzenia, które miały już miejsce (niejako wstecz). Niewątpliwie łatwiej jest to zrobić wykorzystując system komend głosowych, z których korzystać niestety nie możemy, więc zostaje nam bardziej „klasyczny” sposób. Zajmujący trochę więcej czasu, ale też nieprzesadnie skomplikowany. Wracając jednak Upload Studio. W tej aplikacji możemy m.in. pociąć wspomniany film, nagrać do niego komentarz, a po wszystkim wrzucić go na konto Xbox Live lub OneDrive.
Xbox One posiada jeszcze szereg funkcji telewizyjnych, te jednak nie są na razie dostępne w naszym kraju, więc nie będę ich szczegółowo opisywał. Podobno niedługo ma się to zmienić, a pewne źródła podają nawet informacje o porozumieniu, które miał zawrzeć Microsoft z kilkoma operatorami polskich sieci kablowych. Jednak, póki co oficjalnie usługi typu podgląd programu telewizyjnego czy sterowanie odbiornikiem za pomocą konsoli nie są dla nas. Szkoda bo opcje te były szeroko reklamowane przez producenta i stanowią integralną część wizji tego czym nowy Xbox miał być. Bez nich otrzymujemy trochę okrojoną wersję sprzętu.
Na koniec coś, co w przypadku konsol wydaje się rzeczą najważniejszą (choć przy Xbox One nie jest to takie pewne) czyli gry. Oczywiście nie będę w tym miejscu recenzował jakichkolwiek tytułów lecz skupie się na elementach, które dla graczy mogą być szczególnie istotne. Produkcje, które otrzymaliśmy razem z konsolą (i przez, które była niejako testowana) to Ryse: Son of Rome, Forza Motorsport 5 oraz Dead Rising 3.
Zacznijmy więc od instalacji. Ta rozpoczyna się automatycznie kiedy tylko włożymy płytę do napędu. Niestety zajmuję trochę czasu, bo każdy z wymienionych tytułów potrzebował na nią ponad 30 minut. Wynik dość kiepski, nawet biorąc po uwagę, że wszystkie gry wymagają po 36 GB wolnego miejsca na dysku, na który kopiują się w całości (później Xbox One potrzebuje płyty tylko do włączenia produkcji).
Trzeba jednak wspomnieć, że nie musimy czekać ponad pół godziny by rozpocząć rozgrywkę. W pierwszej kolejności kopiowane są pliki niezbędne do tego, by jak najszybciej zacząć zabawę. Dzięki temu Ryse odpalimy już po 6% instalacji! Reszta doinstaluje się w tle. Prawdopodobnie dotyczy to wszystkich gier na nową konsolę Microsoftu, lecz czas po jakim możemy włączyć dany tytuł jest różny. Dead Rising 3 na przykład dał nam możliwość rozpoczęcia rozgrywki po 30% skopiowanych danych.
Skoro już jesteśmy w temacie miejsca zajmowanego na dysku przez gry to warto nadmienić, że stan zapełnienia „twardziela” wyświetlany jest w menu Gry i aplikacje. Zarówno w formie okrągłego wykresu jak i liczbowej (procent wykorzystania dysku i ilość wolnego miejsca). Przy zainstalowanych 4 grach (3 wymienionych powyżej + Crimson Dragon z usługi Games with Gold) zajęte było już 30% całego dysku. Okazuje się, że przy współczesnych tytułach zapełnienie 500GB, które posiada konsola nie będzie żadnym problemem. Podobno, gdy miejsca jest zbyt mało, to Xbox sam usuwa niepotrzebne pliki, ale niestety nie mieliśmy jak jej zapełnić żeby to sprawdzić.
Wszystkie ogrywane przez nas tytuły prezentowały się świetnie. Pod względem grafiki widać skok jakościowy, ale inaczej być nie mogło. Biorąc pod uwagę jak wyglądały gry na Xbox 360 i PS3 w przededniu ukazania się nowych konsol, możemy być pewni, że z czasem będzie tylko lepiej. Podczas wielu godzin grania nie odnotowaliśmy żadnych przypadków zawieszania się gier i innych problemów tego typu. Wszystko działało płynnie i stabilnie, chociaż trzeba wspomnieć, że gry potrzebują chwili, żeby się włączyć. Żadna z nich nie zmusiła też Xboxa One do tego by zaczął się przegrzewać. Jeśli już mam się czegoś czepiać, to może zbyt jasnego tła komunikatu o odblokowaniu, któregoś z osiągnięć. Czasem można mieć trudności z przeczytaniem, co za achievement właśnie zdobyliśmy. Jednak jest to tylko mało znacząca niedogodność.
PODSUMOWANIE
Na wstępie tego tekstu pytałem czy warto dać Xbox One szansę. Teraz po kilkudziesięciu godzinach testów mogę z czystym sumieniem odpowiedzieć, że jak najbardziej tak. Paradoksalnie te 10 miesięcy spóźnienia trochę konsoli pomogły dlatego, że dostaliśmy bardziej dopracowany i tańszy sprzęt. W dniu światowej premiery dostępne były tylko zestawy z sensorem Kinect (wycenione u nas obecnie na 1999 zł). Teraz możemy kupić pakiet bez niego (z dwiema grami) za 1699 zł.
Mimo kilku wad, takich jak niezbyt ciekawy design, zewnętrzny zasilacz, niedziałającymi w naszym kraju funkcjami czy wpadką z partią „szumiących” urządzeń, sprzęt ma też swoje plusy, które przysłaniają wymienione nietrafione decyzje czy problemy. Bardzo dobra jakość wykonania, świetny pad, szereg fajnych aplikacji czy w końcu bezproblemowe działanie gier wydają się ważniejsze od takich kwestii jak umiejscowienie zasilacza. A czy konsola może stać się naszym centrum domowej rozrywki jak chciał Microsoft? W tej chwili raczej nie do końca. Brak części usług, które tworzone są głównie pod użytkownika ze Stanów Zjednoczonych, skutecznie zmniejsza jej użyteczność w tej kwestii. Ale oczywiście jeśli konsola będzie wciąż rozwijana, a niektóre plotki się potwierdzą, to kto wie. Być może z czasem Xbox One będzie faktycznie jedynym urządzeniem, które potrzebujemy pod naszym telewizorem.
Zalety | Wady |
---|---|
Świetny pad | Zewnętrzny zasilacz |
Szereg fajnych aplikacji | Niedziałające w Polsce funkcje |
Bezproblemowe działanie gier | Partia wadliwych urządzeń |
Opcja Wstaw | Nie można ustawić jej w pionie |
Odtwarzanie płyt blu-ray i mediów z urządzeń USB | Długie czasy instalacji gier |
Dobra jakość wykonania | Brak obsługi komend głosowych w języku polskim (i wyłączenie ich w każdym innym) |
Produkt otrzymał wyróżnienie „Dobry Produkt”.